środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 3

Ze snu wyrwał mnie głos Łukasza.
-Wstawaj Marcela, twój Romeo przyszedł.
-Co ?! - krzyknęłam podnosząc się do pozycji siedzącej, a Łukasz się śmiał.
-Żartowałam - zaczął się  jeszcze bardziej śmiać.
     Gdy się uspokoił powiedział że za pół godziny trening i żebym się zbierała, po czym wyszedł. Wstałam i otworzyłam szafę. Zaczęłam szukać odpowiedniego ubrania, po chwili wybrałam to. Wzięłam torbę po czym poszłam do kuchni. Na stole leżało przygotowane śniadanie przez Łukasza. 
-Ooo Łukasz od kiedy ty robisz śniadanie ? - zapytałam z ciekawości.
-Ponieważ dziś jest dzień dobroci dla zwierząt - odpowiedział i zaczął się śmiać.
      Strzeliłam focha i w ciszy zjadłam śniadanie. Przez całą drogę na Signal Indune Park próbował zacząć temat, ale ja uparcie patrzyłam się w szybę przed siebie i nie odzywając się do niego. Gdy dojechaliśmy na miejsce, Łukasz zaparkował pod swoim numerkiem po czym wyszliśmy z samochodu. Zauważyłam że pod numer jedenasty podjechał ten idiota Marco. Nie patrząc na nich poszłam na Indune.



                                                       *** 

                                                         (oczami Marco)



-Co jej znowu ? - zapytałam Łukasza.
-Obraziła się  na mnie - powiedział po czym opowiedział mi zdarzenie ze śniadania. Jak to usłyszałem nie mogłem się śmiać. Gdy się uspokoiłem poszliśmy do szatni.



                                                         ***  

                                                            (oczami Marceli)



     Poszłam na trybuny. Po 10 minutach na murawie pojawili się chłopacy. Łukasz i Marco ciągle się  na mnie gapili nie wytrzymałam, i podbiegłam do nich, i spytałam. 
-Czego się na mnie patrzycie ?
-Bo jesteś piękna księżniczko - odezwał się Marco, prychnęłam po czym zapytałam się Łukasza.
-Nie wiem, może dlatego że twój książę się na ciebie patrzy - zaakcentował słowo książę.
Bez słowa odwróciłam się i poszłam na trybuny. W czasie oglądania treningu wpadł do głowy mi jeden plan, jak zemścić się na Marco. Poszłam wcielić plan w życie, szybko poszłam do sklepu żeby kupić szamponetke, o kolorze zielonym która zmywała się po dwóch dniach.
     Wróciłam na Signal Indune Park i poszłam do szatni chłopaków. Z torby treningowej Marco, wzięłam szampon do włosów i go wylałam, po czym wlałam tam szamponetkę. Następnie schowałam "szampon". Gdy wyszłam z szatni akurat zakończył się  trening. Poszłam na trybuny i napisałam do Łukasza że jak coś to jestem na trybunach. Po pięciu minutach przyszedł wściekły w zielonych włosach Marco. Jak zobaczyłam jego zielone włosy nie mogłam powstrzymać napadu śmiechu.
-Nie żyjesz - wysyczał przez zęby, co mnie bardziej roześmiało.
     Po chwili zaczęłam uciekać a on zaczął mnie gonić. Niestety daleko nie uciekłam ponieważ Marco z moją kondycją mnie dogonił. Złapał mnie w pasie i nie miałam jak uciec. Po chwili na murawę wszedł Łukasz i zaczął się śmiać jak opętany.
-Zamknij się, a i nie czekaj na Marcele ja się nią zajmę - chytrze się uśmiechnął.
-Łukasz ratuj - krzyczałam, starając się wyrwać z jego uścisku.
-Nie pomagaj bo inaczej świat pozna twój sekret. Jedź do domu - krzyknął Marco, a Łukasz posłusznie opuścił murawę.
-To teraz zacznie się zabawa - przerzucił mnie przez ramię i zaczął gdzieś iść. Waliłam pięściami w jego plecy ale to nic nie dawało. Po chwili znaleźliśmy się pod prysznicem i ponownie się odezwał.
-To dopiero początek zemsty - mimo tego że go prosiłam on odkręcił wodę.
-Marco ty skończony idioto jak ja teraz wrócę do domu ?! - darłam się na niego.
-To nie mój problem - wzruszył ramionami i wyszedł.
      Wybiegłam za nim, zobaczyłam że wsiada do samochodu. Poszłam do jego auta i usiadłam na miejscu pasażera, spojrzał na mnie zdziwiony i o kropnie zły, gdy zobaczył włosy w lustrze.
-Masz mnie odwieść do domu - po czym dodałam.
-Radzę ci żebyś nosił czapkę ponieważ te włosy nie zmyją ci się  przez miesiąc - poczochrałam jego zielone włosy i zaczęłam się śmiać.
-To nie koniec zemsty i włosów masz mi nie ruszać - poprawił swoją fryzurę.
     Zapalił samochód po czym ruszyliśmy. Przez cala drogę powrotną nikt się nie odzywał. Gdy podjechał pod dom Łukasza i Ewy, wyszłam bez słowa i poszłam do domu. Łukasz z Ewką siedzieli na kanapie w salonie, jak mnie zobaczyli Łukasz zaczął się śmiać. Ewka z przyjęciem się  spytała co się stało. Ja poszłam się przebrać i opowiedziałam im.  Gdy im to opowiadałam Łukasz śmiał się jak głupi, aż krzyknęłam żeby się zamknął. On w sekundę zrobił się  poważny. Po zakończonej historii poszłam do pokoju. Ewka się pytała czy pojadę z nią na zakupy, ale nie miałam siły bo mnie głowa bolała i miałam chyba gorączkę.
-Zabije Marco przy najbliżej okazji - powiedziała Ewka gdy zobaczyła ile mam stopni gorączki, po czym dodała. -Pojadę kupie jakieś leki.    
-Ok ja się prześpię.
Gdy Ewka wyszła wzięłam telefon i słuchawki, po czym włączyłam muzykę i zasnęłam.



                                                      ***

                                                       (oczami Marco)




     Marcela bardzo mnie zdenerwowała gdy wlała mi szamponetke która będę miał miesiąc. Postanowiłem że się zemszczę, kocham gdy się denerwuj. Ta akcja z prysznicem to był początek miałem już następny plan. Gdy przyjechałem do domu zrobiłem porządek bo po rozstaniu z Caro panował bałagan. Gdy robiłem porządki usłyszałem dźwięk telefonu,był to sms od Łukasza.

                                   "Wbijaj do mnie o 16 pogramy w Fife z chłopakami" 

Od razu mu odpisałem.

                                  "Ok będę"
     Poszedłem wsiąść prysznic i zacząłem się szykować na imprezę, mam nadzieję że Marcela nie będzie na mnie bardzo wkurzona, po tej akcji. Gdy już jechałem do Łukasza wstąpiłem do sklepu i kupiłem piwo.



                                                          *** 

 

 

 

   Byłem trochę zdziwiony że Marceli nigdzie nie ma ale się nie pytałem Łukasza. Po chwili Ewa przyszła i mnie poprosiła do kuchni.
-Marco ty jesteś jakiś chory coś ty narobił Marceli - prawie już na mnie krzyczała. -Teraz ona leży chora a ty się świetnie bawisz i zdejmij te czapkę - Ewa wyciągała leki z reklamówki.
-Mogę pójść dać jej te leki - powiedziałem niepewnie.
-Idź do niej - wziąłem leki. 



                                                            *** 

                                                              (oczami Marceli)



Przebudziłam się gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Ta osoba usiadła koło mnie, odwróciłam się i zobaczyłam Marco. Gdy zobaczył że nie śpię uśmiechnął się.
-Przepraszam, weź te leki pomogą ci - podał mi leki.
-Dziękuje - uśmiechnęłam się.
- Nie chciałem żebyś była chora przeze mnie - przybliżył się do mnie.
-Ale jestem.
-Przepraszam, wybaczysz mi ta akcję ? - złapał mnie za rękę. Nic mu nie odpowiedziałam tylko zdjęłam mu czapkę i zaczęłam się śmiać. Będę z tego śmiać się do końca życia. -Nie martw się za miesiąc się zmyją - mówiłam przez śmiech.  
-Dam radę - było widać że był na mnie zły za tamto. -Mogę zostać sama ? - spytałam po czym dostałam odpowiedź.
-Co jak powiem nie ? - droczył się ze mną.
-Nie będę zwracać uwagi na tego idiotę z zielonymi włosami .
-To zostanę - położył się koło mnie. Ja się odwróciłam do niego plecami założyłam słuchawki i odpłynęłam w krainę Morfeusza.



                                                            ***

                                                               (oczami Marco)



Szkoda mi się jej zrobiło gdy zobaczyłem ją chorą, była taka bezbronna.  Byłem zdziwiony gdy mnie nie wywaliła z pokoju i mogłem zostać. Gdy zasnęła zdjąłem jej słuchawki i odłożyłem. Na tapecie jej telefonu było zdjęcie moje, Lewego i Mario. Marcela musiała być fanką Borussi tego jestem pewien. Poszedłem do chłopaków Ewa z Sarą  patrzyły jak się kłócą Lewy i Kuba kim grają. Nagle wszyscy się na mnie spojrzeli.
-Co tak długo siedziałeś u Marceli ? - zapytał Mario.
-Jest uparta więc przepraszanie jej mi trochę zajęło, a teraz śpi.
-Aha - usiadłem koło Ewy.
-Wujek czego masz czapkę przecież jeszcze nie ma zimy - spytała mała Sara.
-Yyy... - mała ściągnęła mi czapkę.
-Wujek ma zielone włosy - krzyczała Sara, a Ewa i reszta ludzi zaczęli się śmiać.
-To dlatego nosisz - powiedziała Ewka przez śmiech. -Niech zgadnę kto to zrobił Marcela - zaczęła się uspokajać. 
-Tak - powiedziałem zakładając czapkę.
-I ty na niej zemściłeś - powiedział Kuba.
-Dokładnie, Ewa ja idę z małą się pobawić - wziąłem Sarę na i poszedłem z z małą do jej pokoju.
     Sara jest takim dzieckiem któremu nigdy nie zabraknie energii. Gdy po długiej zabawie mała się położyła i zasnęła. Ja zacząłem sprzątać w jej pokoju bo był ogromny bałagan. Gdy wszystko posprzątałem poszedłem na dół i poinformowałem Ewę że Sara śpi. Zacząłem się zbierać bo było już późno a jutro rano trening. Gdy byłem w domu miałem Marceli wysłać jej sms'a ale nie wysłałem bo na pewno śpi. Wziąłem prysznic i poszedłem spać z myślą że znowu ją ujrzę i od razu chce się żyć. Ona ma to coś w sobie co do niej ciągnie na pewno urodą nie grzeszy, ale nie ważne jak wygląda, lecz ważne jest to co ma w środku. Ją nie interesuję ile mam zer na koncie niż inne dziewczyny z którymi byłem. Każdego dnia odkrywałem w niej coś nowego co mnie zaskakuję, jest to zawsze coś piękne. Jeszcze ten jej charakter zadziorna a z drugiej strony wrażliwa, bezbronna. Dla mnie była idealna. Gdy tak o niej rozmyślałem zasnąłem.


_________________________________________________________________

Następny rozdział pojawi się na pewno w tym tygodniu.
Bardzo dziękuję za komentarze każdy jest to dla mnie ogromną motywacją i jeszcze raz dziękuję.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz