niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 4

     Dzisiaj czuje się o wile lepiej niż wczoraj. Już nawet nie miałam gorączki, więc wstałam i ubrałam się. Postanowiłam że muszę zadbać o moją formę i poszłam biegać do parku. Po godzinie biegania byłam już zmęczona, dlatego też zaczęłam wracać do domu. Gdy przyszłam już do domu. Gdy przyszłam już do domu zastałam Łukasza i Ewę w kuchni.
-Gdzie byłaś ? - zapytał Łukasz.
-Biegałam.
-Będziesz jeść śniadanie ? - zapytała Ewa, od razu jej odpowiedziałam.
-Tak wezmę tylko prysznic.



                                                  ***

 

 

Gdy wzięłam prysznic poszłam do kuchni zjeść śniadanie.
-Jedziesz ze mną na trening ? - zapytał Łukasz.
-Jadę - wlałam sobie mleko do płatków.
-Marcela, a ty jutro do szkoły idziesz ? - zapytała Ewka.
-Tak. Będziemy mieć wykład a później będziemy robić wywiad z osobą którą wylosowaliśmy.
-Ooo fajnie to będzie najlepszy z twoich wywiadów - powiedział Łukasz.
-Zobaczymy kogo wylosuję - powiedziałam.
     Gdy zjadłam śniadanie poszłam po aparat żeby robić zdjęcia chłopakom w akcji. Łukasz wziął torbę, a i jeszcze się pożegnaliśmy się z Ewką i Sarą.



                                                  ***

 

 

Gdy dojechaliśmy na Indune, Łukasz poszedł do szatni się przebrać a ja na trybuny. Kocham ten widok Induny w środku jest tu zawsze pięknie , a gdy doda się  tu najlepszych kibiców na świecie, czyli Borussen. Dużo ludzi uważa siebie za najlepszych kibiców, ale tak nie jest. Są gdy klub jest na szczycie tabeli i wszystko wygrywa. Gdy spadnie na dół i zacznie przegrywać prawie wszyscy odchodzą, a tutaj tak nie jest . Na każdym mecz zawsze Induna jest wypełniona prawdziwymi Borussen i zawsze jest tu wielki wsparcie BVB podczas meczu. Tutaj tej atmosfery podczas meczu nie da się opisać. Gdy tak sobie rozmyślałam na murawę wyszli chłopaki. Teraz muszą dobrze trenować na początek dwa mecze w Bundeslidze a potem Liga Mistrzów. Na samym początku musieli zrobić 15 okrążeń, nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.
-Marcela, chodź na chwile - wołał mnie Klopp.
-Tak ? - zapytałam podchodząc.
-Przypilnujesz chłopaków, ja za 10 minut przyjdę.
-Dobrze - zgodziłam się.
-Macie się słuchać Marceli - krzyknął trener.
-Dobrze - wszyscy krzyknęli chórkiem i trener Klopp zginął w tunelu.
-No chłopaki szybciej - krzyknęłam.
-Możemy 5 mniej ? - zapytał Lewy.
-Nie - powiedziałam stanowczo.
-Prosimy - powiedzieli chórkiem.
-Jeszcze jeden protest a dodam wam 5 - postanowiłam że będę dla nich surowa w końcu będą mieć ważne mecze. Rola trenera zaczęła mi się  podobać. Gdy oni tak sobie biegali to robiłam im zdjęcia. Gdy skończyli biegać podzieliłam ich na drużyny w jednej drużynie brakowało osoby więc ja musiałam grać z Mario, Kuba, Erik, Marcel, Mortiz, Mitchell, Neven przeciwko Marco, Robert, Mats, Łukasz, Sebastian, Roman, İlkay i Nuri. Gdy zaczynaliśmy grać przyszedł Klopp.
-Słuchali się ciebie ? - zapytał Klopp.
-Tak - odpowiedziałam uśmiechając się.
-Będę wam sędziował - powiedział Klopp.
Ja ustawiłam się na obronie bo na ataku nigdy w życiu, zawsze grałam na tym miejscu. Zaczęliśmy grać i nasza pierwsza akcja okazała się być skuteczna do siatki piłkę kopnął Mario. Nasi przeciwnicy też mieli wiele okazji, lecz zawsze strzelali koło albo bronił Mitchell. Gdy nasi przeciwnicy bardzo dobrze rozpoczęli akcje, piłka została podana do Marco, a ja niechcący wjechałam ślizgiem w Marco nogę. Chciałam zebu mu nic się nie stało, Marco leżał i zwijał się z bólu, aż mi się go szkoda ze się omal nie rozpłakałam.
-Wszystko będzie dobrze Marco jest twardy - powiedział Mario, po czym położył rękę na moim ramieniu.
-A jak teraz będzie miał kontuzje ? - Marco wstał z murawy.
-Marcela zaopiekujesz się nim ? - zapytał Klopp.
-Tak - odpowiedziałam. Podeszłam do Marco i pomogłam mu iść. Gdy szliśmy do szatni w ciszy Marco się  odezwał bo chyba zobaczył ze mam łzy w oczach.
-Ej Marcela nic mi się nie stało - przytulił mnie i w tej chwili poczułam jego zapach perfum, były boskie. Kocham ich zapach mogłam bym z nim tak ciągle stać, ale musiałam przerwać ta chwile.
-Marco przepraszam ja nie chciałam ci nic zrobić to było niechcący - oderwałam się od niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Wybaczam ci - otarł mi łzę która mi spływała po policzku. W miejscu gdzie była jego ręka poczułam przyjemne rozchodzące się ciepło i motylki w brzuchu. Chyba się w nim zakochałam ale nie dopuszczałam takiej myśli to musi być tylko zauroczenie.
-Dobra chodźmy w końcu muszę się tobą zaopiekować - wzięłam jego torbę a potem jego pod ramie, ciągle czułam ten zapach perfum w których rozpływałam.
Gdy wyszliśmy z Induny zobaczyłam że Marco przyjechał Astrong'iem ten samochód był idealny. Bardzo kocham sportowe samochody, a teraz będę nim kierować. Zawsze marzyłam żeby przejechać się takim samochodem i moje marzenie się spełniło. Usiadłam na miejscu kierowcy i aż mnie zatkało ten samochód był idealny w środku i jak na zewnątrz. Po chwili wróciłam do rzeczywistości i zobaczyłam ze Marco się na mnie patrzy.
-Nie patrz się tak, rozbiłam aby ... yyy ... w sumie wszystkie 3 którymi jeździłam - wyszczerzyłam się w jego stronę i zobaczyłam panikę w jego oczach, więc dodałam. -Żarcik nie stać mnie na oddanie kasy, zaufaj mi ok ?
-Dobra ale jedź powoli.
-Niech ci będzie - zgodziłam się po czym się do niego uśmiechnęłam.



                                                  ***

 

 

Jak dojechaliśmy do jego domu, zobaczyłam że Marco jest szczęśliwy że mu nie rozwaliłam samochodu. Weszliśmy do jego domu i poszliśmy do salonu.
-Rozgość się - usiadł na sofie.
-Ok - poszłam szukać kuchni. Gdy znalazłam kuchnie wzięłam lód i poszłam do Marco, a go nie było lecz po chwili przyszedł.
-Gdzie byłeś ? - zapytałam.
-Poszedłem się przebrać - usiadł koło mnie.
-Masz ten lód on ci pomoże - podałam mu lód.
-Mogę włączyć telewizor ? - zapytałam.
-Tak - odpowiedział. Gdy włączyłam telewizor leciał wywiad z Marco. -Przełącz na coś inne - poprosił mnie.
-Nie. Chce wiedzieć co mówisz w wywiadzie - zaczęłam oglądać ten wywiad. Z tego wywiadu najbardziej utkwiło mi w pamięci to że dziennikarz go zapytał czy ktoś mu się podoba, a on odpowiedział że tak. Byłam ciekawa kto mu się podoba ale wolałam go o to nie pytać. Gdy skończył się wywiad dałam mu pilot.
-Co chcesz oglądać ? - przytulił mnie, a ja odpłynęłam i w głowie ciągle miałam jedni pytanie kto podoba się Marco. -Marcela tutaj ziemia.
-Nie wiem - odpowiedziałam wyrwana z rozmyśleń.
-O czym tak myślisz a może o kim możesz mi powiedzieć ?
-O takiej jednej osobie albo nic, zapomnij o tym co ci powiedziałam.
-Ok niech ci będzie. Czyli nie oglądamy filmu.
-Nie mam ochoty na film - Marco wyłączył telewizor.
-Odpowiesz mi na parę pytań ? - spytał.
-Czyli tak jakby wywiad ?
-Można to tak nazwać, to co zaczynamy ?
-Ok.
-Dlaczego przyjechałaś do Dortmundu ?
 -Będę tutaj studiować a i tutaj gra najlepszy zespół, czyli Borussia - uśmiechnęłam się, na pierwsze pytanie było proste ciekawe jakie będą następne.
-Czyli jesteś fanką Borussii Dortmund, a od kiedy kibicujesz nam ?
-Od kiedy niech pomyśle, jak miałam 10 lat to chyba od tamtej chwili wam kibicuje.
-Masz chłopaka albo kogoś na oku ?
-Nie mam chłopaka ale mam kogoś na oku - wiedziałam że kiedyś zada mi te pytanie tylko czekałam na tą chwile.
-A mogę wiedzieć kogo ? - spytał przyglądając mi się uważnie.
-Tajemnica.
-Nikomu nie powiem - starał się wyciągnąć od mnie tą informacje.
-Nie powiem ci - stawiałam na swoje.
-Kiedyś miałaś mi powiedzieć dlaczego byłaś dla mnie nie miła ? - myślałam że zapomniał o tym ale jednak się myliłam.
-Na to pytanie ci nie odpowiem - starałam się zmienić pytanie.
-Obiecałaś mi - zaczął się uśmiechać, a ja starałam się uciec przed jego uśmiechem.
-Termin minął już.
-Odpowiedz - zbliżył się do mnie.
-Albo ?
-Zmuszę cię do tego żebyś powiedziała. Chyba wiesz że z Marco Reus'em się nie zaczyna, bo się tego żałuje - wstałam i uciekłam za sofę.
-Marco Reus który ma zielone włosy i go kostka boli, umie się zemścić ?
-Chcesz zobaczyć ? -wstał i zaczął mnie gonić, w tej chwili to bym nie sądziła że mu coś w nogę biegał tak szybko jak by był zdrowy, aż w jednej chwili złapał mnie i leżałam na sofie, a on na mnie.
-I co teraz, powiesz mi czy nie ? - chytrze się uśmiechnął.
-Nie powiem ci bo to było kiedyś - patrzyłam mu prosto w oczy, czując jego przyśpieszone bicie serca.
-Jesteś tego pewna - czułam że jego ręka zaczęła wędrować coraz wyżej.  
-Widzę że kostka już wogule cie nie boli więc możesz wrócić na trening - zmieniłam temat.
-Trochę boli - w tej chwili nasze twarze dzieliły tylko centymetry, ale przecież ja nie mogę się całować z Marco i w tej chwili przerwałam.
-Marco nie - odwróciłam twarz.
-Marcela spójrz na mnie - nie chciałam na niego spojrzeć ale on wziął mój podbródek i spojrzałam w jego brązowych tęczówkach.
-Co ? - w tej chwili poczułam złożony na moich ustach pocałunek w którym się rozpłynęłam. Marco zaczął wstawać a ja najchętniej bym go zatrzymała i odwzajemniła gest, ale tego nie zrobiłam. Tak samo w tym momencie poczułam ze się w nim zakocham, byłam już pewna że to nie tylko zauroczenie. Najchętniej bym mu powiedziała o uczuciach do niego, dlaczego to wszystko jest takie trudne.
-Przepraszam nie powinienem tego robić - złapał mnie za rękę i poczułam motylki w brzuchu.
-Przeprosiny zostały przyjęte - spojrzałam na telefon była godzina 13:10 postanowiłam że zacznę się zbierać.
-Ja już będę szła.
-Czyli to przeze mnie - zaczął się obwiniać.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak - nie mogłam się z nim kłócić i teraz ja go pocałowałam w usta.
-To był rewanż za tamto -pragnęłam żeby Marco złożył znowu na moich ustach pocałunek ale tak się nie stało.
-Zawsze się będziesz tak odwdzięczać ? - zapytał.
-Nie zrobiłam to żebyś się już nie winił - chciałam już wyjść a on stanął mi w wyjściu. -Co jeszcze ?
-Kiedy się spotkamy ?
-Jutro odpada bo mam wykłady ale jak nie będę zmęczona to możne przyjdę na wasz trening.
-Mam nadzieje że przyjdziesz.
-Cześć - pocałowałam go w policzek.
-Cześć - odpowiedział.



                                                  ***

                                                   (oczami Marco)



Nie wiedziałam ze Marcela gra tak dobrze, jestem pewien że ćwiczyła albo grała w jakimś klubie. Gdy ktoś we mnie wjechał poczułem cholerny ból zapytałem Lewego kto to.
-Kto to był ? - zapytałem.
-Marcela - spojrzałem na dziewczynę i było widać że tego żałuje. Jak był to kto inny to bym zabił, ale to była ona ta księżniczka.
     Ucieszyłem się że to ona ma się mną zaopiekować. Bardzo szkoda mi jej było bo przejęła się tym. Gdy byliśmy w domu Marcela włączyła telewizor i na pech był tam wywiad ze mną. Obawiałem się co tam mówiłem bo nie pamiętałem, ale nic takiego tam nie było. Później był mały wywiad z Marcelą bo nic o niej prawie nie wiedziałem. Z tego co się dowiedziałem byłem szczęśliwy. Gdy powiedziała że nie ma chłopaka tylko że ma kogoś na oku, muszę zrobić żebym był to ja. Kiedy wylądowaliśmy na sofie nie mogłem się powstrzymać i ja pocałowałem, bardzo tego pragnąłem. Czułem jej szybsze bicie serca i oddech, chciałem żeby odwzajemniła mój pocałunek ale tak się nie stało. Marceli reakcja mnie szokowała myślałem że zacznie na mnie krzyczeć a tu nic. Kiedy miała iść do domu byłem pewny że to przez ten pocałunek, a ona mnie szokowałam zrewanżowała się i poczułem że to z nią powinienem być, ale czas pokaże. Gdy na pożegnanie mnie pocałowała w policzek i straciłem z niej wzrok, czułem że już za nią tęsknie. Gdy byłem z Caro nigdy takiego czegoś nie czułem to było coś piękne.



                                                  ***

 

 

Po jakiś 20 minutach przyszedł Mario, zobaczył że jestem uradowany i teraz on zaczął wywiad.
-Co robiłeś z Marcelą ?- opowiedziałem mu wszystko w końcu był moim kumplem. -Marco ty się zakochałeś w Marceli ?
-Tak - palnąłem.
-Ej stary to ja chce być jako pierwszy zaproszony na wasze wesele - a ten jak zwykle już wesele szykuje.
-Najpierw muszę ją zdobyć, ciekawe czy on coś do mnie czuje ?
-Nie jestem jasnowidzem więc ci nie powiem, gramy w Fife ?
-Ok.



                                                  ***

                                                  (oczami Marceli)



Wróciłam do domu i zobaczyłam ze Ewka gdzieś się wybiera, więc ja zapytałam.
-Ewka gdzie się wybierasz ?
-Idę po Sarę - zaczęła się ubierać.
-Mogę z tobą ?
-Tak.
     Gdy szliśmy po Sarę dowiedziałam się że Ewka i Sara pojutrze jadą do Polski na tydzień i żebym się zaopiekowała domem pod jej nieobecność. Miałam w nim rządzić czyli ja i Łukasz wojna. W pewnej chwili miałam już powiedzieć Ewce że chyba się w Marco zakochałam ale zrezygnowałam. Gdy byliśmy pod żłobkiem i Sara nas zobaczyła bardzo się ucieszyła.
-Ciociu to dla ciebie - podała mi kartkę.
-Dziękuje.
     Przez drogę powrotna rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy wróciliśmy do domu rozmyślałam o ty co się dziś wydarzyło, bawiłam się z Sarą albo dokuczałam z małą Łukaszowi, czasem moje myśli były wokół Marco i tak spędziłam resztę dnia.



                                                  ***

                                                   (oczami Marco)



     Gdy Mario poszedł myślałem że mi głowa eksploduje, moje myśli wirowały wokół Marceli. Gdy nie było co robić poszedłem biegać, a potem spać i tak zakończył się mój dzień.

_______________________________________________________________

Rozdziały będą się pojawiać w sobotę i w niedzielę.


Czytasz=Komentujesz=Motywujesz



środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 3

Ze snu wyrwał mnie głos Łukasza.
-Wstawaj Marcela, twój Romeo przyszedł.
-Co ?! - krzyknęłam podnosząc się do pozycji siedzącej, a Łukasz się śmiał.
-Żartowałam - zaczął się  jeszcze bardziej śmiać.
     Gdy się uspokoił powiedział że za pół godziny trening i żebym się zbierała, po czym wyszedł. Wstałam i otworzyłam szafę. Zaczęłam szukać odpowiedniego ubrania, po chwili wybrałam to. Wzięłam torbę po czym poszłam do kuchni. Na stole leżało przygotowane śniadanie przez Łukasza. 
-Ooo Łukasz od kiedy ty robisz śniadanie ? - zapytałam z ciekawości.
-Ponieważ dziś jest dzień dobroci dla zwierząt - odpowiedział i zaczął się śmiać.
      Strzeliłam focha i w ciszy zjadłam śniadanie. Przez całą drogę na Signal Indune Park próbował zacząć temat, ale ja uparcie patrzyłam się w szybę przed siebie i nie odzywając się do niego. Gdy dojechaliśmy na miejsce, Łukasz zaparkował pod swoim numerkiem po czym wyszliśmy z samochodu. Zauważyłam że pod numer jedenasty podjechał ten idiota Marco. Nie patrząc na nich poszłam na Indune.



                                                       *** 

                                                         (oczami Marco)



-Co jej znowu ? - zapytałam Łukasza.
-Obraziła się  na mnie - powiedział po czym opowiedział mi zdarzenie ze śniadania. Jak to usłyszałem nie mogłem się śmiać. Gdy się uspokoiłem poszliśmy do szatni.



                                                         ***  

                                                            (oczami Marceli)



     Poszłam na trybuny. Po 10 minutach na murawie pojawili się chłopacy. Łukasz i Marco ciągle się  na mnie gapili nie wytrzymałam, i podbiegłam do nich, i spytałam. 
-Czego się na mnie patrzycie ?
-Bo jesteś piękna księżniczko - odezwał się Marco, prychnęłam po czym zapytałam się Łukasza.
-Nie wiem, może dlatego że twój książę się na ciebie patrzy - zaakcentował słowo książę.
Bez słowa odwróciłam się i poszłam na trybuny. W czasie oglądania treningu wpadł do głowy mi jeden plan, jak zemścić się na Marco. Poszłam wcielić plan w życie, szybko poszłam do sklepu żeby kupić szamponetke, o kolorze zielonym która zmywała się po dwóch dniach.
     Wróciłam na Signal Indune Park i poszłam do szatni chłopaków. Z torby treningowej Marco, wzięłam szampon do włosów i go wylałam, po czym wlałam tam szamponetkę. Następnie schowałam "szampon". Gdy wyszłam z szatni akurat zakończył się  trening. Poszłam na trybuny i napisałam do Łukasza że jak coś to jestem na trybunach. Po pięciu minutach przyszedł wściekły w zielonych włosach Marco. Jak zobaczyłam jego zielone włosy nie mogłam powstrzymać napadu śmiechu.
-Nie żyjesz - wysyczał przez zęby, co mnie bardziej roześmiało.
     Po chwili zaczęłam uciekać a on zaczął mnie gonić. Niestety daleko nie uciekłam ponieważ Marco z moją kondycją mnie dogonił. Złapał mnie w pasie i nie miałam jak uciec. Po chwili na murawę wszedł Łukasz i zaczął się śmiać jak opętany.
-Zamknij się, a i nie czekaj na Marcele ja się nią zajmę - chytrze się uśmiechnął.
-Łukasz ratuj - krzyczałam, starając się wyrwać z jego uścisku.
-Nie pomagaj bo inaczej świat pozna twój sekret. Jedź do domu - krzyknął Marco, a Łukasz posłusznie opuścił murawę.
-To teraz zacznie się zabawa - przerzucił mnie przez ramię i zaczął gdzieś iść. Waliłam pięściami w jego plecy ale to nic nie dawało. Po chwili znaleźliśmy się pod prysznicem i ponownie się odezwał.
-To dopiero początek zemsty - mimo tego że go prosiłam on odkręcił wodę.
-Marco ty skończony idioto jak ja teraz wrócę do domu ?! - darłam się na niego.
-To nie mój problem - wzruszył ramionami i wyszedł.
      Wybiegłam za nim, zobaczyłam że wsiada do samochodu. Poszłam do jego auta i usiadłam na miejscu pasażera, spojrzał na mnie zdziwiony i o kropnie zły, gdy zobaczył włosy w lustrze.
-Masz mnie odwieść do domu - po czym dodałam.
-Radzę ci żebyś nosił czapkę ponieważ te włosy nie zmyją ci się  przez miesiąc - poczochrałam jego zielone włosy i zaczęłam się śmiać.
-To nie koniec zemsty i włosów masz mi nie ruszać - poprawił swoją fryzurę.
     Zapalił samochód po czym ruszyliśmy. Przez cala drogę powrotną nikt się nie odzywał. Gdy podjechał pod dom Łukasza i Ewy, wyszłam bez słowa i poszłam do domu. Łukasz z Ewką siedzieli na kanapie w salonie, jak mnie zobaczyli Łukasz zaczął się śmiać. Ewka z przyjęciem się  spytała co się stało. Ja poszłam się przebrać i opowiedziałam im.  Gdy im to opowiadałam Łukasz śmiał się jak głupi, aż krzyknęłam żeby się zamknął. On w sekundę zrobił się  poważny. Po zakończonej historii poszłam do pokoju. Ewka się pytała czy pojadę z nią na zakupy, ale nie miałam siły bo mnie głowa bolała i miałam chyba gorączkę.
-Zabije Marco przy najbliżej okazji - powiedziała Ewka gdy zobaczyła ile mam stopni gorączki, po czym dodała. -Pojadę kupie jakieś leki.    
-Ok ja się prześpię.
Gdy Ewka wyszła wzięłam telefon i słuchawki, po czym włączyłam muzykę i zasnęłam.



                                                      ***

                                                       (oczami Marco)




     Marcela bardzo mnie zdenerwowała gdy wlała mi szamponetke która będę miał miesiąc. Postanowiłem że się zemszczę, kocham gdy się denerwuj. Ta akcja z prysznicem to był początek miałem już następny plan. Gdy przyjechałem do domu zrobiłem porządek bo po rozstaniu z Caro panował bałagan. Gdy robiłem porządki usłyszałem dźwięk telefonu,był to sms od Łukasza.

                                   "Wbijaj do mnie o 16 pogramy w Fife z chłopakami" 

Od razu mu odpisałem.

                                  "Ok będę"
     Poszedłem wsiąść prysznic i zacząłem się szykować na imprezę, mam nadzieję że Marcela nie będzie na mnie bardzo wkurzona, po tej akcji. Gdy już jechałem do Łukasza wstąpiłem do sklepu i kupiłem piwo.



                                                          *** 

 

 

 

   Byłem trochę zdziwiony że Marceli nigdzie nie ma ale się nie pytałem Łukasza. Po chwili Ewa przyszła i mnie poprosiła do kuchni.
-Marco ty jesteś jakiś chory coś ty narobił Marceli - prawie już na mnie krzyczała. -Teraz ona leży chora a ty się świetnie bawisz i zdejmij te czapkę - Ewa wyciągała leki z reklamówki.
-Mogę pójść dać jej te leki - powiedziałem niepewnie.
-Idź do niej - wziąłem leki. 



                                                            *** 

                                                              (oczami Marceli)



Przebudziłam się gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Ta osoba usiadła koło mnie, odwróciłam się i zobaczyłam Marco. Gdy zobaczył że nie śpię uśmiechnął się.
-Przepraszam, weź te leki pomogą ci - podał mi leki.
-Dziękuje - uśmiechnęłam się.
- Nie chciałem żebyś była chora przeze mnie - przybliżył się do mnie.
-Ale jestem.
-Przepraszam, wybaczysz mi ta akcję ? - złapał mnie za rękę. Nic mu nie odpowiedziałam tylko zdjęłam mu czapkę i zaczęłam się śmiać. Będę z tego śmiać się do końca życia. -Nie martw się za miesiąc się zmyją - mówiłam przez śmiech.  
-Dam radę - było widać że był na mnie zły za tamto. -Mogę zostać sama ? - spytałam po czym dostałam odpowiedź.
-Co jak powiem nie ? - droczył się ze mną.
-Nie będę zwracać uwagi na tego idiotę z zielonymi włosami .
-To zostanę - położył się koło mnie. Ja się odwróciłam do niego plecami założyłam słuchawki i odpłynęłam w krainę Morfeusza.



                                                            ***

                                                               (oczami Marco)



Szkoda mi się jej zrobiło gdy zobaczyłem ją chorą, była taka bezbronna.  Byłem zdziwiony gdy mnie nie wywaliła z pokoju i mogłem zostać. Gdy zasnęła zdjąłem jej słuchawki i odłożyłem. Na tapecie jej telefonu było zdjęcie moje, Lewego i Mario. Marcela musiała być fanką Borussi tego jestem pewien. Poszedłem do chłopaków Ewa z Sarą  patrzyły jak się kłócą Lewy i Kuba kim grają. Nagle wszyscy się na mnie spojrzeli.
-Co tak długo siedziałeś u Marceli ? - zapytał Mario.
-Jest uparta więc przepraszanie jej mi trochę zajęło, a teraz śpi.
-Aha - usiadłem koło Ewy.
-Wujek czego masz czapkę przecież jeszcze nie ma zimy - spytała mała Sara.
-Yyy... - mała ściągnęła mi czapkę.
-Wujek ma zielone włosy - krzyczała Sara, a Ewa i reszta ludzi zaczęli się śmiać.
-To dlatego nosisz - powiedziała Ewka przez śmiech. -Niech zgadnę kto to zrobił Marcela - zaczęła się uspokajać. 
-Tak - powiedziałem zakładając czapkę.
-I ty na niej zemściłeś - powiedział Kuba.
-Dokładnie, Ewa ja idę z małą się pobawić - wziąłem Sarę na i poszedłem z z małą do jej pokoju.
     Sara jest takim dzieckiem któremu nigdy nie zabraknie energii. Gdy po długiej zabawie mała się położyła i zasnęła. Ja zacząłem sprzątać w jej pokoju bo był ogromny bałagan. Gdy wszystko posprzątałem poszedłem na dół i poinformowałem Ewę że Sara śpi. Zacząłem się zbierać bo było już późno a jutro rano trening. Gdy byłem w domu miałem Marceli wysłać jej sms'a ale nie wysłałem bo na pewno śpi. Wziąłem prysznic i poszedłem spać z myślą że znowu ją ujrzę i od razu chce się żyć. Ona ma to coś w sobie co do niej ciągnie na pewno urodą nie grzeszy, ale nie ważne jak wygląda, lecz ważne jest to co ma w środku. Ją nie interesuję ile mam zer na koncie niż inne dziewczyny z którymi byłem. Każdego dnia odkrywałem w niej coś nowego co mnie zaskakuję, jest to zawsze coś piękne. Jeszcze ten jej charakter zadziorna a z drugiej strony wrażliwa, bezbronna. Dla mnie była idealna. Gdy tak o niej rozmyślałem zasnąłem.


_________________________________________________________________

Następny rozdział pojawi się na pewno w tym tygodniu.
Bardzo dziękuję za komentarze każdy jest to dla mnie ogromną motywacją i jeszcze raz dziękuję.





sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 2

                                                *** 

                                                 (oczami Marceli)



 Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu, był to sms od "lalusia".

                                               "Wstawaj śpiochu szkoda dnia :) "

Natychmiast mu odpisałam.

                                               "Przy najbliższym spotkaniu spotkaniu, zabiję cię -.-"

Po chwili dostałam odpowiedź.

                                              "Już czekam na ta chwile."

     Zła wstałam i poszłam wziąć prysznic. Po prysznicu ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie do kuchni. Po drodze zobaczyłam na kanapie Łukasza. Było widać że ma kaca.  
-Kac morderca nie ma serca - powiedziałam po czym się zaśmiałam. Łukasz spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem, po czym się odezwał.
-A gdzie twój luby ? - odpowiedział.
-Jaki luby ? - spytałam nie rozumiejąc o co chodzi.
-No jak to jaki? Marco - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem.
-Dlaczego tak sądzisz ? - spytałam, nadal nie rozumiejąc.
-Widziałem wczoraj przez okno jak cię odwoził że się całowaliście w samochodzie - odpowiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia po chwili zaczęłam się tłumaczyć.
-To nie prawda ! Jak chcesz to zadzwoń do niego - wykrzyczałam mu to w twarz. Łukasz wyciągnął telefon i wybrał numer Marco. Po trzecim sygnale odebrał.
-Halo.
-Siema stary, mam do ciebie pytanie. Czy wczoraj w samochodzie całowałeś się  z Marcelą ? - zapytał.
-No tak - usłyszałam po chwili głos Marco.
-To tyle cześć - i nim Marco odpowiedział Łukasz się rozłączył. Myślałam że wybuchnę złością. Po chwili warknęłam do Łukasza.
-Gdzie on mieszka ? - wycedziłam akcentując każde słowo.
-Przecież niedawno się z nim spotkałaś i już do niego lecisz ? - spytał Łukasz z chytrym uśmieszkiem, zabawnie poruszając brwiami.
-Dasz mi w końcu ten adres ? - byłam o krok od zabicia Łukasza za te teksty.
-Ale się  z nim ... - przerwał specjalnie i zrobił dwuznaczny uśmieszek, po czym podał mi adres.
      Zadzwoniłam po taksówkę która po 5 minutach się  pojawiła. Dałam adres kierowcy, a jak dojechaliśmy to zapłaciłam i wysiadłam z samochodu. Na jednym podjeździe rozpoznałam Marco samochód i ruszyłam w kierunku drzwi. Zaczęłam dzwonić i walić do drzwi wyklinając go. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich zobaczyłam uśmiechniętego. blondyna. Wpuścił mnie do domu a ja zaczęłam na niego krzyczeć.    
-Pogięło cię skończony debilu ! Jesteś jakiś nienormalny - darłam się  na niego.
-O co ci chodzi księżniczko ? - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem, czym mnie bardziej zdenerwował.
-Nie wiesz o co chodzi ? To chyba nie ja rano nawymyślałam Łukaszowi bajek o całowaniu się!
-Przecież możemy to nadrobić - powiedział zbliżając się o krok. Nie wytrzymałam i rzuciłam się  na niego z pięściami. Gdy chciałam go spoliczkować on złapał mnie za nadgarstki opierając o ścianę i uniemożliwiając mi jaki kol wiek ruch, po czym się schylił szepcąc mi do ucha.
-Spokojnie słonko - wyrwałam się  zła z jego uścisku i pobiegłam do domu. Droga nie zajęła mi długo ponieważ biegiem była już po 10 minutach.




                                                      ***

                                                        (oczami Marco)


     Zaraz po wybiegnięciu Marceli weszła do domu Caro i zaczęła mi wyrzucać.
-Mówiłeś że cię zdradzam a sam nie byłeś lepszy. Przyznaj się od kiedy mnie zdradzasz.
-Nie jestem taki jak ty. Ja podczas naszego związku nie poszedłem z pierwszą lepszą do łóżka.
-Caro mnie spoliczkowała po czym wyszła. Przez chwile stałem na środku salonu po czym poszedłem się  wykąpać.



                                                        *** 

                                                           (oczami Marceli)



      Resztę dnia spędziłam w pokoju lub na bawieniu się  z Sarą. Położyłam się łóżku i rozmyślałam jak rozprostować sprawę, aż usnęłam. Miałam dziwny sen śnił mi się  Marco i my byliśmy parą, a Mario miał odejść do Bayernu. Boże co za dziwny sen.    

_________________________________________________________________

Ten rozdział jest krótszy ale następny będzie dłuższy. Następny rozdział pojawi się jutro albo w środę. 

                                Czytasz = Komentujesz

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdzał 1 Cz.2

                                                         *** 

                                                        (oczami Marceli)



     Gdy wszystko zostało przygotowane, poszłam się ubrać i zrobić lekki makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Poszłam do salonu i zobaczyłam Ewe.
-Ewcia ale ty ładnie wyglądasz - skomplementowałam ją. Ewa zawsze miała dobry styl.
     Nagle po całym budynku rozbrzmiał dzwonek, był to Robert i Ania. Zapoznałam się z nimi , bardzo miło mi się rozmawiało z Anią, złapałam z nią wspólny język. Po paru minutach przychodzili inne pary i się  z nimi zapoznawałam. Wszyscy są bardzo mili i sympatyczni. Pozostało nam czekać na Mario, Marco i Ann. Szczerze to nie przepadałam za Marco, a dlaczego. Zawszę go uważałam za "lalusia", ponieważ on zawszę uważa się za najlepszego i że nikogo lepszego od niego nie ma. Razem z Caro dobrali się idealnie, porostu tacy są sami. Dla nich nikt się nie liczy, tylko oni. Marco na boisku zachowuję się jak król i chyba najbardziej za tą wadę nie przepadam najbardziej.
     Byłam zaskoczona kiedy zobaczyła Marco bez swojej księżniczki, ciekawe dlaczego nie przyszła, może złamała sobie paznokieć. Postanowiłam że będę miała i podeszłam się z nimi przywitać.
-Cześć jestem Marcela Wyszomirska - podałam rękę Mario.

-Cześć, jestem Mario a to Marco - wskazał na Marco.
-Cześć - powiedział Marco, po czym podał mi rękę.
-Dobrze chodźcie, trzeba zacząć imprezę - powiedział Łukasz po czym poszliśmy do salonu.
     Usiadłam na kanapie koło Ewy, a koło mnie Marco. Już gorzej chyba być nie może, ja jednak się myliłam. Marco zaczął rozmowę.
-Skąd jesteś ? Bo na pewno nie z Niemiec tu takich pięknych kobiet nie ma - zaczął mnie podrywać, ciekawe czy jego dziewczyna wie że jej chłopak zarywa do innych dziewczyn. Jestem pewna że nie jedna dziewczyna by na niego poleciała, ale ja tak nie jestem.
-Z Polski - powiedziałam oschle.
     Podszedł do mnie Mario i zapytał czy z nim zatańczę. Jestem mu wdzięczna za to że mnie uratował od dalszego wywiadu z "lalusiem". Przez pół imprezy tak ciągle gadałam z dziewczynami i tańczyłam. Kiedy większość była pijana. Nagle Lewy zaczął się drzeć że firanka to duchy i chcą nas zabić.
-Uważajcie tam są duchy - wskazał na firankę i się darł w niebo głosy. Ania nie mogła go uspokoić. Po chwili gdzieś pobiegł i wrócił z miotłą, oraz zaczął krzyczeć.
-Zabije was - szedł w stronę firanek, wymachując miotłą. Marco go powstrzymał przed "zabiciem duchów".
-Ej kończymy tą imprezę bo zaraz będzie jeszcze gorzej - Ewa powiedziała do Łukasza.
-Marco i Marcela chodźcie - zawołał nas Łukasz, więc wstaliśmy i poszliśmy. -To wy nic nie piliście, więc możecie pozawozić tych pijaków.
-Ja się zgadzam - powiedział Marco, posyłając mi uśmiech.
-Ja nie znam Dortmundu - odpowiedziałam.
-Marco będzie ci mówił przez telefon drogę, a i Marcela pojedziesz Mats'a samochodem, a Reus cie odwiezie - zrobił minę ze Shreka i jak mogłabym się nie zgodzić ?
-Niech ci będzie - zgodziłam się. Reus uśmiechnął się jak by dopiął swego.
-Ja idę ich poinformować - oznajmił Łukasz. Zostałam sama w kuchni z "lalusiem".
-Dasz mi swój numer, w końcu muszę ci mówić jak masz jechać - stanął koło mnie.
-Ok - podałam mu numer, nie zadowolona z tego faktu.
     Łukasz przyszedł i powiedział kto kogo odwozi, więc trzeba było ich odwieść. Wszyscy których miałam zawieść wsiedli i Reus zadzwonił.
-To co jedziemy ? - zapytał.
-Tak - zapaliłam samochód i ruszyliśmy.
     Reus przez cała czas mówił mi gdzie mam skręcić jak nawigacja. Na początku odwoziłam Mo, Błaszczykowskich, Erika i Matt'a z Cathy. Kiedy odwoziłam Matt'a z Cathy, Reus juz na mnie czekał. Oddałam kluczyki Cathy i wsiadłam do samochodu Reus'a.
-Mam do ciebie pytanie, mogę ci zadać ? -czułam jego spojrzenie na mnie i czułam się skrępowana.
-Po co się pytasz, jak i tak byś zadał ? - wiem że nie powinnam być dla niego aż tak nie miła, ale on mi działał na nerwy.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła ? Przecież nic ci nie zrobiłem - stanął na parkingu u zamknął drzwi. Zaczęłam się go bać nie wiem do czego on jest zdolny.
-Muszę ci odpowiedzieć ? Dlaczego zamknąłeś drzwi ? - teraz ja zadałam pytania.
-Chce wiedzieć, a zamknąłem po to żebyś mi nie uciekła, ponieważ muszę cię odwieść. Nie martw się nic ci nie zrobię - spuściłam głowę a on wziął mój podbródek żebym na niego spojrzała.
-To mnie odwieś, bo tego pożałujesz - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie - ciągnął cały czas ten sam temat.
-A jak ci nie powiem ? - nie dawałam za wygraną.
-To ty tego pożałujesz że mi nie powiedziałaś - patrzaliśmy sobie w oczy jak byśmy grali kto pierwszy mrugnie.
-A mogę wiedzieć jak ? - zapytałam.
-Nie - zaczął się przybliżać.
-A twoja dziewczyna się nie będzie martwić że ciebie tak długo niema - chyba był to jego czuły punkt.
-Rozstałem się z dziewczyną - zakrył dłońmi twarz, aż mi się go żal zrobiło. Po chwili się      odezwał. -Widzę że się mną interesujesz - spojrzał na mnie.
-Ja się tobą nie interesuję. Odwieziesz mnie do domu ?
-Jak odpowiesz na pytanie które ci zadałem - też nie chciał ulec.  
-Kiedy indziej ci powiem.
-Skąd mam mieć pewność że mi powiesz ? - spytał.
-Obiecuję ci tylko mnie odwieź.
-Niech ci będzie, ale pojutrze przyjdziesz na trening i mi powiesz, a i wiesz - wskazał na policzek, jak mus to mus. Pocałowałam go w policzek. -A i nie bądź taka oschła dla mnie - zapalił samochód.
-Zgadzam się - i już wracaliśmy z powrotem.
     Przez całą drogę powrotną czułam jego wzrok na sobie,  ale ja nie patrzyłam na niego. Myślałam że mnie już nie odwiezie ale w końcu uległ. Gdy byliśmy już pod domem Piszczków, chciałam wysiadać ale on znowu zamknął drzwi.
-Czego znowu ? - warknęłam miałam być dla niego miała, ale mi to jakoś nie wychodziło.
-To chyba tutaj śpimy - powiedział z uśmieszkiem.
-Marco nie denerwuj mnie - i znowu ten jego uśmieszek.
-Po pierwsze miałaś być dla mnie miła, a po drugie przez całą drogę mnie unikałaś.
-Zachowywałam się tak bo działasz mi na nerwy i ciebie nie unikam.
-Wogule.
-Wypuścisz mnie ? - spytałam.
-Nocujemy tutaj - miałam mu coś zrobić ale się powstrzymałam.
-Proszę - pocałowałam go w policzek.
-Za ten pocałunek cię wypuszczę ale ze mną nie zaczynaj - otworzył drzwi. -Cześć - uśmiechnął się.
-Cześć - wydusiłam z siebie uśmiech.
     Weszłam do domu była cisza. Poszłam się przebrać w piżamę, prysznica nie miałam siły brać ponieważ wyczerpałam się kłóceniem z Reus'em. Gdy już się kładłam spać, usłyszałam dźwięk sms'a, a chyba wiadomo od kogo on jest.

                                                            "Dobranoc   
                                                                                  Marco." 

     Odpisałam mu to samo żeby później znowu nie gadał, o tym że nie zwracam na niego uwagi. Odłożyłam telefon i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
                                                                     


                                                            *** 

                                                             (oczami Marco)



     Szczerze to nie chciałem iść na imprezę, ale się zgodziłem żeby Mario mnie nie męczył. Gdy stałem pod domem Łukasza chciałem żeby impreza się już skończyła. Jak już wychodziliśmy do mieszkania podeszła do nas dziewczyna, która miała na imię Marcela. Była ona brunetką, o brązowych oczach i pięknym uśmiechu. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, a mnie to chyba nawet dopadło. Nie mogłem oderwać wzroku od brunetki. Niedawno się rozstałem z Caro i już zakochałem się w innej. Poszliśmy do salonu byli tam wszyscy. Usiadłem koło brunetki i zacząłem rozmawiać z nią nie wiem dlaczego ale była dla mnie oschła. Z rozmyślania wyrwał mnie głos Mario.
-Marco się zakochał - powiedział Mario.
-Zamknij się - warknąłem w jego stronę.
-Bierz się za nią bo jak nie ty to ja to zrobię za ciebie - dogryzał mi.
-Nie będziesz musiał - odpowiedziałem nie miło z czego zaczął się śmiać.
     Nie mogłem przestać myśleć dlaczego jest taka oschła dla mnie. Gdy impreza zaczęła się kończyć po akcji Lewego. Łukasz nas zawołał żebyśmy poodwozili wszystkich. Marcela się zgodziła a ja miałem plan. Gdy każde z nas poodwoziło  każdego, musiałem ja odwieść i zacząłem w drążąc plan. Przez cały wywiad nie dawała za wygraną więc jej uległem. Tak Marcela zawirowała mi w głowie.
Gdy byliśmy pod domem spróbowałem jeszcze raz, ale z niej jest uparciucha. Wróciłam do domu i wysłałem jej sms'a byłem pewny że mi nie odpisze, ale się myliłem.
     Muszę ją zdobyć jest ona taka inna niż inne dziewczyny. Taka zadziorna i nigdy nie odpuszcza, postanowiłem że ja też od teraz nie będę jej odpuszczał wtedy był to ostatni raz. Przebrałem się i  poszedłem spać miałem nadzieję że będzie mi się śnić Marcela.      




____________________________________________________________________


Czytasz = Komentujesz 

Rozdział 2 pojawi się w sobotę. 


Rozdział 1 Cz.1

     Nadszedł ten dzień w którym miałam lecieć do Dortmundu, więc trzeba było się zbierać. Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się i  poszłam zrobić sobie kanapki. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam że była piękna pogoda, chciałam bym żeby była taka ciągle. Nagle usłyszałam głos babci.
-Marcela wujek już przyjechał, zbieraj się.
     Nie chętnie wzięłam walizkę i zeszłam na dół, wujek zabrał ją ode mnie i poszedł z nią do samochodu, a ja zaczęłam żegnać się z babcią.
-Babciu będę za tobą tęsknić - powiedziałam, po czym przytuliłam babcie, po czym dodałam. - Masz o siebie dbać, będę tu przyjeżdżać jak najczęściej i będę dzwonić. - babcia się uśmiechnęła po czym się odezwała.
-Trzymaj się tam i pamiętaj że drzwi dla ciebie zawsze są u mnie otwarte, i spełniaj tam swoje marzenia - zrobiło mi się babci szkoda, bo było widać że ma łzy w oczach.
     Już miałam wsiadać do samochodu gdy spojrzałam przez okno, a tam stała babcia, pomachał jej a ona ten gest odwzajemniłam. Wsiadłam do samochodu i razem z wujkiem pojechałam na lotnisko. Bardzo trudno było mi się rozstać z tym miejscem, tutaj dorastałam i nie chciałam zostawić babci, a najchętniej bym ją zabrała ze sobą. Z babcią bardzo się zżyłam po śmierci rodziców i siostry, więc w moim życiu była bardzo ważna. Zajechaliśmy na parking, wzięłam walizkę i poszliśmy na lotnisko. Gdy usłyszałam że jest odprawa mojego lotu, zaczęłam się żegnać z wujkiem.
-Wujku mam do ciebie prośbę, żebyś się zaopiekowała babcią i jakby coś się działo to do mnie dzwoń - przytuliłam wujka.
-Obiecuję ci, że się nią zaopiekuję, a ty tam się świetnie baw i spełniaj marzenia - wzięłam walizkę i poszłam na odprawę
     Odłożyłam walizkę i dałam bilet. Siadłam koło okna, żeby podziwiać widoki za oknem. Ten lot samolotem był moim pierwszym w życiu, więc się trochę bałam. Na samym początku stewardessa powiedziała co robić, jak by były jakieś komplikacje i jak zapinać pasy.
     Przez cały lot słuchałam muzyki albo przeglądałam instagrama, w pewnej chwili stewardessa powiedziała żeby zapiąć pasy, bo zaraz lądujemy. Nawet się nie spostrzegłam kiedy już wylądowaliśmy. Ten lot bardzo szybko mi minął i pierwsze wrażenie z latanie, okazało się być dobre. Latanie samolotem jest bardzo spokojne i postanowiłam że tego środka lokomocji będę używać, gdy będę  chciała wrócić do Polski. Wzięłam walizkę i zaczęłam poszukiwania Ewy i Sary, ponieważ to one miały mnie odebrać. Gdy je ujrzałam, to mała Sara nawet chyba mnie rozpoznała, ponieważ zaczęła się cieszyć i mi machać.Podeszłam do nich i od razu Ewa się odezwała.
-Witaj kochana, jak dawno cie nie widziałam - przytuliłam Ewę, a potem małą Sarę, po czym się do niej odezwałam
-Cześć Sara, ale ty urosłaś - wzięłam małą na ręce. Sara ma trzy latka, a jak ją ostatnio widziałam maiła dwa. Po chwili usłyszałam głos Ewy.
-Jak minął ci lot ? - oddałam małą na rączki Ewy i szliśmy powoli do samochodu.
-Na początku się bałam, bo był to mój pierwszy lot, ale wrażenia latania samolotem są dobre.
     Gdy już doszliśmy do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera, Ewka zapięła w foteliku Sarę, po czym ruszyliśmy do domu. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy już dojechaliśmy do domu Piszczków, aż mnie zamurowało. Ten dom był piękny. Ewa zaprowadziła Sarę do jej pokoju i zaczęła mnie oprowadzać po całym budynku salon, kuchnia, pokój gościnny,  jadalnia, łazienka na dole, łazienka na górze i sypialni Łukasza i Ewy oczywiście pomieszczenie w którym będę bardzo dużo spędzać czasu, czyli mój pokój. Ten dom jest ogromny, ja bym się w nim od razu zgubiła dobrze że miałam swój pokój na pierwszym piętrze. Gdy Ewa pokazał mi mój pokój, oznajmiła mi że idzie zrobić obiad, ponieważ zaraz wróci Łukasz z treningu. Ewa poszła zrobić obiad, a ja poszłam wziąć relaksujący prysznic. Po kąpieli wzięłam walizkę i zaczęłam ją  rozpakowywać. Zajęło mi to trochę czasu i nawet się nie zmęczyła. Po skończonej robocie rzuciłam się na łóżko. Spojrzałam na biurko na którym leżał mój laptop, który zabrałam do Niemiec. Sprawdziłam co dzieję się na Fb, instagramie i moim fanpejdz'u. Dodałam parę postów na fanpejdz'a ponieważ w ostatnim czasie trochę go zaniedbałam, z braku czasu. Gdy sobie tak przeglądałam insta usłyszałam że ktoś przyszedł, byłam pewna że to Łukasz. Poszłam zobaczyć kto to i się nie myliłam, to był on. Widać było że był zmęczony, pewnie trener dał im wycisk. Po chwili odezwał się do mnie z uśmiechem.
-Marcela, jak ja dawno cię nie widziałem - przytulił mnie po czym mu odpowiedziałam.
-Ciekawe czy na lepsze czy gorszę - Ewa to usłyszała ponieważ się zaśmiała i dodała.
-Na pewno na lepsze i chodźcie na obiad - zaraz jej odpowiedziałam.
-Łukasz idzie wziąć prysznic i nie będzie jadł bo za dużo waży - wystawiłam język Łukaszowi. Zawsze się ze sobą droczyliśmy.
-Z tym pierwszym się zgadzam a z drugim nie, Ewcia włóż mi bo jestem cholernie głodny - poszedł na górę wziąć prysznic, a ja poszłam do jadalni.
     Łukasz  przyszedł bardzo szybko i już jedliśmy wszyscy w komplecie, czyli: ja, Ewa, Sara i Łukasz. Muszę przyznać że Ewa gotuję jak mistrz kuchni, ponieważ ten obiad był strasznie pyszny. Z rozmyślania wyrwał mnie głos Łukasza.
-Ewcia, dzisiaj robimy imprezę, chciałem cię o tym poinformować - Ewa spojrzała na niego po czym spytała.
-A jak się nie zgodzę to co ? - Łukasz zawszę się pytał, jak już postanowił i nie rozumiem dlaczego on zawsze się pyta.
-To i tak robimy imprezę - uśmiechając się do niej żeby się zgodziła. Ewa teraz, jak i zawsze mu uległa i jego uśmiechowi.
-Niech ci będzie - zaczęła sprzątać talerze do zmywarki. -A co zrobimy z Sarą - spojrzała na małą.
-To już załatwiłem, małą zostawimy z opiekunką. Kuba tam zostawia Oliwkę - Ewa znowu spytała.
-A o której ta impreza ?
-O 17. Ja z Marcelą pojadę po zakupy, a ty tu ogarniesz wszystko. Jak przyjadę to zawiozę Sarę do opiekunki - wziął Sarę na ręce.
-A pytałeś się Marceli czy chce z tobą pojechać ? - spytała, po czym Łukasz się zwrócił  się do mnie.
-Marcela pojedziesz ze mną ? Proszę - zrobił tą samą minkę co wcześniej żeby Ewa się zgodziła. Postanowiłam że się zgodzę.
-Niech ci będzie - powiedziałam po czym Łukasz odpowiedział.
-To idź się zbierać - pośpieszał mnie.
     Poszłam się przebrać. Szczerzę to nie miałam ochoty jechać na zakupy, a tym bardziej imprezę. Ale jak mus to mus. Przebrałam się, po czym poszłam wziąć kurtkę i buty, zastałam gotowego Łukasza który już na mnie czekał.
-Gotowa - spytał uśmiechając się.
-Tak - odpowiedziałam. Ubraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania. Niespodziewanie Łukasz się spytał.
-Masz prawo jazdy ?
-Tak - odpowiedziałam i już zaczęłam otwierać drzwi od strony pasażera, lecz Łukasz mi je zamknął. Spojrzałam na niego pytająco.
-Jak masz to kierujesz - podał mi kluczyki do jego pięknego samochodu
-Jak ci zarysuje lub rozwalę to nie moja wina - powiedziała po czym wsiadłam na miejsce kierowcy.
-Ok - odpowiedział po czym włączył muzykę. Piosenka która zaczęła lecieć z radia, kojarzyła mi się z dzieciństwem. Po prostu kocham ją.
-Jesteś tego pewny ? - musiałam się upewnić.
-Tak - odpowiedział.
     Zapaliłam samochód i jechałam tam gdzie Łukasz mi kazał, ponieważ ja  nie znałam Dortmundu. Poszliśmy do supermarketu żeby wszytko kupić. Jak zobaczyłam ile Łukasz ładuje procentów, zapytałam.
 -Nie za dużo tego alkoholu ?
-Będzie dużo ludzi - powiedział
-A mogę wiedzieć kto przyjdzie na imprezę ?
-Nie chce mi się wymieniać, ale będzie więcej niż 10 osób - odpowiedział, po czym wziął jeszcze 5 zgrzewek piwa.
     Gdy wszystko kupiliśmy wróciliśmy do domu.




                                                         *** 

                                                            (oczami Mario)




     Przyszedłem po Marco żeby iść na imprezę do Łukasza. Jak wszedłem do domu Marco, oczywiście bez pukania, zastałem Marco siedzącego na kanapie. Odezwałem się ponieważ zauważyłem że jest przygnębiony.
-Ej Marco co jest ? - po chwili się spojrzał na mnie i odpowiedział.
-Rozstałem się z Caro - powiedziałem ze smutkiem w głosie. Usiadłem koło niego po czym objąłem go ramieniem. Rozumiem jego smutek ponieważ był z nią 4 lata. Po chwili postanowiłem się odezwać.
-Stary wszystko będzie okej - spojrzał się na mnie po czym odezwał.
-Ja ją bardzo kochałem i pragnąłem spędzić z nią resztę życia, a ona mnie zdradziła z pierwszym lepszym - zakrył dłońmi twarz.
-Znajdziesz sobie inną dziewczynę. Nie była ciebie wart. A teraz idziemy na imprezę do Łukasza, więc rusz te cztery litery i jedziemy - wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do samochodu Marco, wcześniej zamykając jego dom.
     Przez całą drogę Marco się nie odzywał. Nigdy go w takim stanie nie widziałem. Zawsze chodził uśmiechnięty i pełny optymizmu.



____________________________________________________________________

Czytasz = Komentujesz  




środa, 7 stycznia 2015

Prolog

     Kiedy byłam mała każdy mi powtarzał żebym się nie poddawała i dążyła do wyznaczonego celu, ale jak to w życiu bywa zawsze są jakieś przeszkody. Jedną z tych przeszkód która mnie bardzo zabolała był to wypadek rodziców i siostry. Bardzo przeżyłam ich śmierć, a kiedy mam coś na sercu zawsze idę na cmentarz i z nimi rozmawiam myśląc że mnie słyszą. To zawsze mi pomaga. Po śmierci rodziców i siostry musiałam zamieszkać z babcią, która bardzo mnie wspierała w tych trudnych chwilach. Moim następnym celem było studiować fotografii w Dortmundzie i ten cel też postanowiłam spełnić, więc na sam początek złożyłam papiery do szkoły. Pewnego dnia przyszedł list zaadresowany do mnie, a w liście była wiadomość że zostałam przyjęta do szkoły w Dortmundzie. Na początku zastanawiałam się gdzie będę mieszkać,moja babcia powiedziała że mi w tym pomoże, i zadzwoniła do rodziców Łukasza Piszczka, i oni porozmawiali z Łukaszem i Ewą. Łukasz i Ewa zgodzili się żebym z nimi zamieszkała. Gdy już wszystko w Polsce miałam pozałatwiane to zostało mi tylko czekać na dzień wylotu.

____________________________________________________________________


Czekam na komentarze i opinie.
Rozdział 1 pojawi się jutro.

Bohaterowie


 


Marcela Wyszomirska -  20 letnia dziewczyna, która przeprowadza się do Dortmund żeby studiować. Jej rodzice zginęli w wypadku gdy miała 11 lat i opiekowała się nią babcia. Kibicuję BVB i reprezentacji Niemiec. Uważa Marco za "lalusia". Czasami jest za bardzo pewna siebie i zawsze dąży do wyznaczonego przez siebie celu.




Marco Reus - 23 letni piłkarz Borussii Dortmund. Przystojny, miły, nigdy nie odpuszcza i pewny siebie. Pragnie spędzić resztę życia z Caroline Bush, ale to nie pójdzie tak jak po jego myśli. Najlepszym przyjacielem jest Mario Gotze.