piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 17

-Kto narysował mi te wąsy? - spojrzał na każdego z po kolei. -Długo będę czekał na odpowiedź - dało się już wyczuć w jego głosie złość.
-Yyyy.... nooo.. - jąkał się Mario, który starał się coś wymyślić na poczekaniu, po czym wypalił. -To dzieło było Marceli - powiedział ciszej jej imię żeby nie usłyszała tego.
-Jak to jej?
-No tak jej. Myślisz że dlaczego tutaj nie siedzi tylko Lewy, ponieważ bała się twojej reakcji. Chociaż jej się nie dziwie - mówił swój monolog Mario, który już nieźle wkręcił w to kłamstwo. Tylko nie pomyślał że oni mogą się jeszcze bardziej pokłócić i się nie pogodzą, od tak.
-Gdzie ona jest? - zadał ponownie pytanie.
-Siedzi z Lewuska żoną - odpowiedział Mario. - Ej nie mów że pójdziesz do niej? - jak by Marco poszedł do Marceli całe kłamstwo by się wydało.
-Nie pójdę tylko chciałem wiedzieć gdzie jest . Dobra skończmy już ten temat - zarządził Marco co Mario poszło na rękę, po czym poprosiliśmy o szampana.


                                                       ***

                                                       (oczami Marceli)



     Wszyscy dotarliśmy do hotelu i poszliśmy się rejestrować, większość już miała przydzielone pokoje aż naszła kolej na mnie.
-Marcela Wyszomirska pokój numer 103 - recepcjonistka podała mi kartę do pokoju. Gdy dalej były rozdawane karty do pokoi ja się wyłączyłam i zaczęłam rozmyślać. W pewnym momencie recepcjonistka wyrwała mnie z rozmyśleń, myślałam że mi się przesłyszało ale powtórzyła jeszcze raz. -Marco Reus pokój numer 103.
-Jak to, ja mam tam pokój - powiedziała szokowana tą sytuacją.
-Ale tak zostały przydzielone pokoje - tłumaczyła się recepcjonistka, a ja podeszłam do Ani.
-Co to ma znaczyć? - zaczęłam mówić podwyższonym głosem.
-To pewnie pomyłka - broniła się Ania.
-Nie ma takiej możliwości że to pomyłka - mówiła, po czym dodała. -Do wpisanych miejsc później wszystkie zostały zatwierdzone - wszystko we mnie zaczęło się buzować. Już miałam naskoczyć na Anie, ale zobaczyłam że Marco stał w spokoju, jak by nic się nie stało, więc podeszłam do niego.
-Dlaczego nic nie robisz? - naskoczyłam na niego w złości.
-No przecież stoję - odpowiedział spokojnie, czym nie jeszcze bardziej zdenerwował. Myślałam że go zaraz rozszarpie.
-Są jakieś pokoje wolne? - spytałam recepcjonistki.
-Niestety wszystkie zajęte - powiedziała, a ja bez słowa poszłam do windy i wcisnęłam numer z moim piętrem.
     Kiedy winda się otworzyła, ruszyłam w stronę mego pokoju. Gdy weszłam do pokoju od razu podążyłam do sypialni, gdy ujrzałam że jest jedno łóżko. Myślałam że wyjdę z siebie. Miałam spać razem z Reusem, co było nie do pomyślenia. Kiedy stałam tak nad łóżkiem na mojej talii wylądowały czyjeś ręce, kogo nie było trzeba się zastanawiać.
-Ciebie do reszty porąbało - podniosłam głos. -Nie pozwalaj sobie . Mamy może razem pokój ale ja tutaj śpię sama. Rozumiesz ?
-pożyjemy, zobaczymy - powiedział i wyszedł z sypialni. Natomiast ja rzuciłam się na łóżko, byłam bezsilna, te wszystkie sytuacje mnie wykończyły.



                                                        ***

                                                        (oczami Ani)



     Kiedy byliśmy w hotelu i były rozdawane pokoje, czekałam aż będzie kolej na Marco. Niestety nie przewidziałam tego, że Marcela aż tak bardzo się zdenerwuje z powodu takiego przydzielenia. Została mi tylko nadzieja że nie będzie na mnie długo zła. Kiedy Marcela poszła, a za nią Marco. Do mnie podeszła Ewka.
-No to mamy przejebane - stwierdziła.
-Może jakoś przeżyjemy, długo może się na nas nie będzie gniewać.
-Chyba ten pomysł z tymi pokojami nie był tak dobry jak myślałyśmy.
-Mam nadzieję że nie zakończy się to katastrofą - powiedziałam.
-Chyba się nie pozabijają. Marco jest rozsądny.
-On rozsądny - wybuchłyśmy śmiechem.  -No tak, ale Marcela nie jest głupia.
-Ale za to potrafi być lekkomyślna - dopowiedziała.
-Para idealna - powiedziałam z uśmiechem na ustach, idąc do windy.
-Może jeszcze będą razem ale wątpię w to. Oni nawet za szybko się nie pogodzą, jeżeli w ogóle się im to uda. Mam tylko nadzieję że Marcela przez niego nie wróci do Polski.
-Jak wróci do Polski to po Marco. Nas jest dwoje na niego to pewna wygrana.
-Najlepiej jak by się pogodzili - weszliśmy do windy która w końcu przyjechała.
-Ja też tak myślę - zmartwiłam się trochę bo nie było pewne czy Marcela zostanie w Niemczech, weszliśmy do windy i nacisnęłam piętro 9.
-Ej na kolacje idziemy o 18:30? - spytała Ewka.
-Może 19 bo ja nie zdążę - powiedziałam wchodząc do pokoju, w odpowiedzi usłyszałam tylko słowa ok. Robert już był w sypialni i spał. Wzięłam świeże ubrania z walizki i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki, poszłam do sypialni się zdrzemnąć, ponieważ byłam zmęczona po podróży, nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.



                                                        ***

                                                        (oczami Marceli)


     Nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam, ponieważ gdy się obudziłam była już 20. W pokoju byłam sama więc poszłam i wzięłam kąpiel, po czym poszłam do łóżka. Gdy już zasypiałam poczułam jak Marco się kładzie koło mnie, po kilku minutach usłyszałam że jego oddech się wyrównuje i zasypia. Kiedy miałam już usnąć i byłam w połowie przytomna, poczułam że Marco się odwraca, oraz przytula do moich pleców. Zamarłam i cała moja senność uszła ze mnie niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Starałam się uwolnić z jego uścisku, ale moje próby poszły na marne, ponieważ Marco był jak ze stali. Nagle przez sen zaczął gadać imię swojej byłej. Nie wiem dlaczego, ale zebrała się we mnie ogromna złość. Jak może spać w łóżku ze mną podczas gdy darzy uczuciem kogoś innego ? Ze wszystkich sił wyrwałam się z jego uścisku, miałam to gdzieś czy go obudzę czy nie.  Kiedy byłam już wolna poszłam do łazienki i po moim policzku zaczęły spływać łzy. Te wszystkie emocje na mnie źle działają i musiałam dać im upust. To wszystko zaczęło mnie już przerastać, nie wiem jak długo dalej dam to ciągnąć.
-Marcela ? - usłyszałam zaniepokojony głoś Marco za drzwiami. - Marcela, otwórz. Co się stało?
-Nic - odpowiedziałam, ale on nie odpuszczał.
-No proszę - podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek. Marco wszedł do środka i zamknął drzwi. Czułam się w tej sytuacji nie komfortowo. Nie wiedziałam jaki będzie jego kolejny ruch. Każdego przebiegu akcji się obawiałam, nie wiedziałam do czego on jest zdolny.
-Proszę powiedz co się stało - podszedł i ujął moją twarz w swoje dłonie, ocierając kciukami  łzy z moich policzków. Miał łagodny i zmartwiony wyraz twarzy.
-Zostaw mnie - odepchnęłam Marco.
-Nie - złapał mnie za nadgarstek po czym mnie do siebie przyciągnął. Nasze twarze dzieliły tylko centymetry. Stałam bezruchu i czekałam co on zrobi. Pochylił się jeszcze bardziej, a mi się przypomniało wszystko co ostatnio było i ogarnęła mnie panika.  Nie wiedząc co zrobić kopnęłam go z kolanka w jego czułe miejsce. Marco zgiął się bólu, a ja otworzyłam łazienkę i wyszłam z niej jak najszybciej. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Tak, wiem że to jest idiotyczne, ale nie wiedziałam co mogłabym zrobić.
-Za co? - zapytał, wychodzą z łazienki.
-Gówno Cię to obchodzi.
-Czego jesteś taka chamska? - zadał ponownie pytanie.
-To nie ja chciałam Cię pocałować - odpyskowałam. Podszedł do mnie na odległość 2 metrów, a jego wyraz twarzy był nieodgadniony. Wstałam i wzięłam koc, po czym poszłam na balkon i się wygodnie usadowiłam.
-Będziesz tutaj spała? - czy on tylko umie zadawać pytania, to zaczęło mnie już irytować.
-Wolę tutaj niż z tobą - odpowiedziałam bez emocji.
-Jak chcesz to twoja decyzja - powiedział i poszedł jak by nic. Chociaż co mu się dziwić sama tak chciałam. Nie wiem dlaczego taka jestem nigdy taka nie byłam, tutaj się zmieniłam i chyba na złe, przynajmniej ja tak sądzę.
     Jak usypiałam poczułam ciepły dotyk warg na czole, oraz usłyszałam ciche "dobranoc". Potem już oddałam się w krainę Morfeusza. Około 4 nad ranem zaczęło padać. Z tego powodu że się boje burzy, poszłam do salonu spać. Po jakiś 15 minutach zasnęłam.
     Przez całą noc budziłam się i usypiałam ponownie, z powodu koszmarów. Oczywiście śnił mi się Marco. Najgorsza osoba jaka mogła być . Te sny były najgorsze jakie miałam życiu z jego osobą. Jeden sen był wręcz okrutny. Śniło mi się że naopowiadał kłamstw, przez co nikt nie chciał się do mnie odzywać. Nikt nie słuchał tego co ja im mówiła tylko to co, Marco mówił to była prawda. Po kilkunastu minutach udało mi się zasną i się obudziłam o 6:32.

________________________________________________________________

Wiem że długość rozdziałów nie jest za dobra, ale postaram się to poprawić.
Za błędy przepraszam :)
Jeżeli czytacie moje wypociny, to proszę was zostawcie komentarz, ponieważ jeżeli nikt tego nie czyta to po prostu zakończę bloga.
Pozdrawiam.

sobota, 17 października 2015

Rozdział 16 + notka

                                                ***

                                                        (oczami Marceli)



     Bardzo dobrze mi się leciało samolotem dopóki stewardessa nie zaczęła mówić.
-Proszę państwa zapiąć pasy i założyć maski, ponieważ będzie lądowanie awaryjne - na początku byłam bardzo szokowana tym co ona mówi, po chwili wszystko do mnie dotarło i zrobiłam posłusznie to co mi kazała.
     Każdy był wystraszony i modlił si,ę żeby wszystko się udało, Spojrzałam przez okno przy którym siedziałam i zobaczyłam morze, żadnego lądu, czyli nie mieliśmy żadnych szans. Ja nie chciałam jeszcze umierać miałam jeszcze wiele rzeczy które chciałam zrobić, a teraz mogę o tym zapomnieć na zawsze.
     Gdy samolot między morzem dzieliło z 4 metry zamknęłam oczy. Jak nawet nie minęła minut poczułam zderzenie z wodą, po kilku sekundach woda zaczęła się pokazywać na pokładzie. Nie minęło 2 minuty a wzięłam mój ostatni wdech w moim życiu. Kiedy zaczęło mi brakować tlenu, woda zaczęła się wdzierać w mój organizm i zapełniła całe moje płuca. Wtedy czułam ogromny ból i strach przed śmiercią, która niestety przyszła na moją kolej. Kiedyś jakiś pan powiedział, że ktoś tam na górze liczy nam czas, a teraz może dostanę na to odpowiedź.


     Gdy czułam że spadam w nieskończoną czarną przestrzeń, przebudziłam się z tego okropnego snu. Jakie to szczęście że był to tylko sen. Kiedy po tym wszystkim doszłam do siebie, zobaczyłam że Marco śpi, a Mario coś chyba knuł bo gadał do każdego. Dopóki nie dostał tego czego chciał, czyli markera.
-Mario tobie to się chyba nieźle nudzi - otworzył marker i zaczął rysować.
-Ciesz się że tobie nic nie narysowałam - powiedział ale ja wolałam się upewnić i spojrzałam na ekran telefonu.
-Nawet tego nigdy nie próbuj, bo gorzko tego pożałujesz - ostrzegłam go uśmiechając się przy tm chytrze.
-Pożyjemy, zobaczymy - odwzajemnił uśmiech.


                                                ***



-Marcela - siedząca za mną osoba mówiła do mnie.
-Tak? - odwróciłam się.
-Widzisz tamte dwa miejsca wolne za Agatą i Kubą? - powiedziała Ania, ja pokiwałam potwierdzająco głową. -Chodź usiądziemy tam, bo ja już go mam dość - wskazała głową na Roberta.
-Mi to pasuje - wstałam i poszłam usiąść na wskazane miejsca.
-W końcu będę mogła porozmawiać z kimś normalnym, a nie gadać o tym samym.
-Ja też nie miała lepiej, bo koło Marco z którym w ogóle nie gadam.
-Pokłóciłaś się z nim ? - spytała Ania.
-Nie.
-To dlaczego ?
-Myliłam się to co do niego, okazał się taki jaki sądziłam.
-Dobra nie będę dawać ci rad ani się wtrącać w wasze sprawy. Sami je ze sobą rozwiążecie. A teraz zmieńmy temat.
-To może ustalmy co robimy w pierwszy dzień ? - zaproponowałam.
-Zakupy, plaża - powiedziała Ania.
-Mi pasuje. Tylko trzeba poinformować resztę ekipy.
-Dziewczyny na pewno pójdą, a chłopaki to by tylko leżeli i nic nie robili - skrytykowała chłopaków.
-To i tak dobrze mogło być gorzej - zaczęłyśmy się śmiać, a osoby wokół zaczęli się na nas dziwnie patrzeć, co nas jeszcze bardziej rozśmieszyło. Śmiałyśmy się dobre cztery minuty, aż zaczął mnie boleć brzuch i nie mogłam nabrać powietrza.
-Dobra koniec bo ja już umieram - wydusiłam przez śmiech.



                                                ***

                                                     (oczami Roberta)



      Gdy Ania poszła się przesiąść gdzie indziej, zaczęło mi się trochę nudzić, więc poszedłem usiąść na miejsce Marceli. Gdy zobaczyłem Reusa że ma narysowane wąsy, nie mogłem się opanować i zacząłem się śmiać.
-Zamknij się bo go obudzisz i będzie wiedział o co chodzi - mówił zdenerwowany Mario.
-Chyba za późno - powiedziałem gdy Marco zaczął się wiercić. W pewnym momencie się do mnie przytulił tak mocno że myślałem że mnie udusi. Po chwili zaczął coś bełkotać, co rozbawiło Mario.
-Reus idioto co ty robisz - powiedziałem nawet dość głośno. Marco oderwał się odemnie jak od poparzonego.
-Co się dzieję? - spytał oszołomiony.
-Zacząłeś się przytulać do Lewego, jak byście byli parą, a i coś zacząłeś gadać, więc cię obudził - mówił Mario . Przed nami nagle pojawił się Mats który zaczął się śmiać na cały przedział samolotowy.
-Mogę wiedzieć z czego się śmiejesz, to razem się pośmiejemy - mówił Marco, który nie wiedział że to z niego śmieje się kolega klubowy.
-Z Ciebie - odpowiedział mu natychmiast.
-Jak to? - spytał zdezorientowany.
-Od kiedy zapuszczasz wąsy, lepiej powiedz - Marco natychmiastowo wziął telefon i zobaczył się w ekranie, po czym jak najszybciej podążył do łazienki.
-Kto mu to narysował? - dołączył się Marcel do całej sytuacji, a ja mu w odpowiedzi wskazałem na Mario, który się szczerzył jak głupi do sera. Ciekawe czy będzie taki radosny jak Marco się dowie że to on, jeżeli w ogóle się dowie.
-Niezła robota z tym - przybił piątkę z Mario. Po chwili do naszego towarzystwa wrócił zdenerwowany Marco, po którym nic nie było widać, jego twarz wyglądała jak by była z skamieniała. Ale że ja go znam już dość długo, wiedziałem że jest zdenerwowany i to nawet bardzo. Bo jak by jakiś fan mu zrobił zdjęcie i wysłał do jakiejś redakcji. Marco by nie miał życia co najmniej przez miesiąc, za nim wszyscy by się od niego odczepili i zapomnieli o tym, więc mu się nie dziwie że był zły.
-Kto narysował mi te wąsy? - spojrzał na każdego z po kolei. -Długo będę czekał na odpowiedź - dało się już wyczuć w jego głosie złość.
-Yyyy.... nooo.. - jąkał się Mario, który starał się coś wymyślić na poczekaniu, po czym wypalił. -To dzieło było Marceli - powiedział ciszej jej imię żeby nie usłyszała tego.
-Jak to jej?
-No tak jej. Myślisz że dlaczego tutaj nie siedzi tylko Lewy, ponieważ bała się twojej reakcji. Chociaż jej się nie dziwie - mówił swój monolog Mario, który już nieźle wkręcił w to kłamstwo. Tylko nie pomyślał że oni mogą się jeszcze bardziej pokłócić i się nie pogodzą, od tak.
-Gdzie ona jest? - zadał ponownie pytanie.
-Siedzi z Lewuska żoną - odpowiedział Mario. - Ej nie mów że pójdziesz do niej? - jak by Marco poszedł do Marceli całe kłamstwo by się wydało.
-Nie pójdę tylko chciałem wiedzieć gdzie jest . Dobra skończmy już ten temat - zarządził Marco co Mario poszło na rękę, po czym poprosiliśmy o szampana. 



___________________________________________________________________

Chciałam was bardzo przeprosić, nie wiem który to raz ale bardzo was przepraszam, że nic nie pisałam, nawet nie zawiesiłam bloga. Nawet rozmyślałam żeby zakończyć ten bloga, ale założyłam sobie cel że go skończę pomimo wszystko, ale brak czasu chciałabym wam wyjaśnić. Tak tłumaczy się winny ale chciałam bym bardzo wam to wszystko wyjaśnić. To tak niektórzy wiedzą że chodzę do 3 gimnazjum, a co się z tym wiąże to ogromnie dużo nauki. Sprawdzian za sprawdzianem, tak samo jest z kartkówkami. Więc nie mam czasu na nic, wracam późno ze szkoły a do tego mam bierzmowanie. Które mi zabiera czas którego nawet nie mam, jak wracam z kościoła to już jest 19 i muszę się pouczyć, a gdzie tutaj czas na pisanie bloga, nie mam go. Dlatego zostaje mi weekend w którym staram się odpocząć i coś napisać, lecz nie zawsze mi to wychodzi. Gdy zakładałam bloga miałam bardzo dużo czasu, którego mi tak bardzo brakuje.  Mam nadzieje że po październiku zrobi się o wiele luźniej i będę mieć więcej.
Jeżeli chodzi o następny rozdział postaram się dodać go pod koniec października lub początek listopada.
Pozdrawiam Karolina.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 15

                                                  ***

                                                  (oczami Marceli)



     Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie, bo aż wpół do siódmej. Tak, to dzisiaj mieliśmy lecieć na Kretę.
Bardzo ciesze się z tego wyjazdu, ponieważ trochę od wszystkiego odpocznę. Mam nadzieję że będą to najlepsze wakacje ze wszystkich, które już miałam. Kiedy się już dobrze przebudziłam, wzięłam się za naszykowanie ubrań i poszłam do łazienki. Zdjęłam bieliznę i weszłam pod prysznic. Pociągnęłam za pokrętło i poczułam ciepłą wodę, która spływała po moim ciele.


                                                  ***



     Po prysznicu sprawdziłam czy wszystko mam w walizce i poszłam zrobić śniadanie. Wszyscy chyba jeszcze spali, ponieważ nikogo nie było słychać, ani widać. Wyciągnęłam z lodówki różne warzywa i masło, po czym zaczęłam robić kanapki. Trochę mi się nudziło i na kanapkach zrobiłam różne buźki. Kiedy wszystko zrobiłam, czyli jak zarazie tylko kanapki, postawiłam na stole. Po czym wzięłam się za wyciskanie skoku, kiedy wszystko dosłownie było już gotowe. Na dół przyszła rodzinka Piszczków.
-Witam śpiochów - z całej trójki chyba najlepiej wyglądał Łukasz, który nie był aż tak zaspany. Ewka z Sarą wyglądały jak by tylko spały godzinę.
-Cześć ranny ptaszku - odgryzł się Łukasz za wszystkich.
-Cześć ciociu - powiedziała zaspana, a zarazem uśmiechnięta Sara. -Mogę tamtą kanapkę ? - wskazała paluszkiem.
-Oczywiście - podałam Sarze kanapkę którą wybrała.
     Wszyscy zasiedliśmy w ciszy do stołu i zaczęliśmy konsumować śniadanie. Gdy wszyscy zjedli, ja wzięłam się za mycie naczyń, Ewka poszła się szykować, a jej mąż pojechał zawieść swoją córkę do rodziców, którzy w tym czasie są w Dortmundzie. Kiedy wszystko już umyła i posprzątałam, poszłam do siebie zrobić lekki makijaż i byłam już gotowa. Złapałam za uchwyt walizki i poszłam z nią do przedpokoju, gdzie stały już walizki gospodarzy domu.
Po jakiś 15 minutach wszytko było już gotowe i mogliśmy jechać na lotnisko. Czas dojazdu do naszego celu którym było lotnisko, bardzo szybko mi miną, bo nawet nie wiem kiedy znajdowaliśmy się na parkingu. Łukasz jak na mężczyznę przystało wyciągnął wszystkie walizki i poszliśmy na odprawę.
     Kiedy przechodziliśmy przez bramki przez bramki ujrzałam że wszyscy już są i czekają tylko na nas. Cała odprawa prawie poszła bardzo sprawnie, gdyby urządzenie które sprawdzało walizki nie zaczęło piszczeć. Na szczęście nie była to moja walizka tylko Łukasza, ale co później się okazało że to urządzenie źle rozpoznało aparat i to dlatego. Kiedy wszystko zostało wyjaśnione nawet się nie spostrzegłam kiedy siedziałam już na wygodnym siedzeniu w samolocie. Niestety osoba która siedziała koło mnie za bardzo nie poprawiała mi humoru, tylko przeciwnie. Nie będę wam pisać kto to był bo ty jest wiadome.



                                                  ***

                                                  (oczami Marco)



     Dzisiaj wstałem dość wcześnie ponieważ leciałem na zasłużone wakacje. Na przebudzenie się poszedłem wziąć letni prysznic, który powinien mnie przebudzić. Szczerze powiem że chyba jeszcze nigdy tak w życiu nie byłem zaspany jak teraz . Gdybym się teraz położył na łóżko na pewno bym zasną i zaspałbym na samolot. Dlatego od razu po prysznicu poszedłem zrobić sobie śniadanie i mocną kawę. Dzięki której mam nadzieję że nie będę tak zaspany jak teraz.


                                                  ***



     Kiedy zjadłem śniadanie, wziąłem walizkę i poszedłem do samochodu. Wszystko sprawdziłem czy jest wyłączone i zamknąłem dom, po czym pojechałem na lotnisko. Na miejscu zobaczyłem tylko Mario i Ann, czyli wszyscy jeszcze nie dotarli i trzeba było na resztę czekać.
-Siema stary - powiedziałem do Mario.
-Siema - poklepał mnie po plecach.
-Ann wypiękniałaś - zwróciłem się do dziewczyny mojego kumpla.
-Dziękuję - uśmiechnęła się.


                                                  ***



     Przez cały czas rozmawiałem z Mario i Ann, a także z osobami które dojeżdżały na lotnisko. Kiedy wszyscy byliśmy już w samolocie, ujrzałem że będę siedział koło Marceli i Mario. Jestem pewny że ona z tego faktu nie jest zadowolona, ale dobrze że Mario siedział koło mnie, bo będę mógł z nim rozmawiać.



                                                  ***

                                                   (oczami Marceli)




     Kiedy wygodnie się usadowiłam to w trakcie tego stewardessa mówiła to co zawsze każda mówi. Nie chciało mi tego słuchać bo za każdym razem ta sama formułka, aż ja sama mogłam się tego nauczyć na pamięć.
-Proszę zapiąć pasy - powiedziała kobieta, a ja posłusznie je zapięłam.
     W samolocie zaczęły działaś silniki i ruszył z miejsca, po paru sekundach uniósł się do góry i już byliśmy nad ziemią. Kiedy byliśmy już dość wysoko ujrzałam piękny widok za okna, który za chwile zakryły chmury. Ten lot miał trochę potrwać, więc wyjęłam słuchawki z torby i włączyłam muzykę z telefonu, po jakimś czasie odpłynęłam.



                                                  ***

                                                  (oczami Marco)



     Za każdym razem kiedy spojrzałem na Marcele, ona patrzyła się w okno, chociaż ciągle były tam tylko chmury. Z tego mogłem się domyślić że mnie unika. Chciałem do niej zagadać, ale tego nie potrafiłem zrobić, a może bałem się że mnie odrzuci? Myślę że nie powinienem ją już darzyć żadnym uczuciem, w końcu jestem z Caro. Gdy zaczęło mi się nudzić zacząłem rozmawiać z Mario.
-No to masz jakieś plany na wakacje ? - spytałem Mario.
-Jak na razie żadnych nie mam - odpowiedział.
-Może powyrywamy jakieś dupeczki ? - zaproponowałem.
-Marco ja wszystko słyszę, a i pamiętaj że masz dziewczynę - wtrąciła Ann.
-No ale nam dwóch będzie o wiele raźniej, niż ja sam.
-Mario nie będzie w tym uczestniczył w tym - Ann zaczęła chyba się nawet trochę denerwować tą dyskusją, która między nami zaszła.
-Dobra niech ci będzie - Ann ucieszył się z tego że zwyciężył, a ja ułożyłem się wygodnie i starałem się zasnąć.



                                                  ***

                                              (narracja trzecioosobowa)



     Obydwoje darzyli się jakimś uczuciem wobec siebie ale wiedzieli o tym tylko oni. Marco z jednej strony starał się zapomnieć o Marceli i dlatego związał się z Caro, a z drugiej chciał żeby  Marcele   to zabolało. Chciałby żeby to wszystko się inaczej potoczyło, ale niestety wszystko się inaczej ułożyło niż chciał. Miała być dla niego bliską osobą, lecz on już stracił w to nadzieję i zaczął się podawać.
     Dla Marceli blondyn zaczął znaczyć coś więcej, ale bała się to mu powiedzieć. Niestety z każdego dnia te uczucie zaczęło znikać, przynajmniej ona tak myślała. Chciała się z nim pogodzić, lecz on miał już swoje życie. Wrócił do swojej byłej co bardzo ją zabolało. Na początku nawet rozmyślała czy wrócić do ojczyzny i o wszystkim zapomnieć. Chciała zapomnieć o uczuciu które darzyła Marco i odciąć się od tego. Nie chciała przeszkadzać mu w życiu które zaczął sobie układać. Na tym wypoczynku chciała wszystko przemyśleć i podjąć dobrą decyzje, jak teraz postąpi, ale czy będzie jej to dane o tym się na pewno dowiemy w najbliższym czasie.



                                                  ***

                                                 (oczami Marceli)



     Bardzo dobrze mi się leciało samolotem dopóki stewardessa nie zaczęła mówić.
-Proszę państwa zapiąć pasy i założyć maski, ponieważ będzie lądowanie awaryjne - na początku byłam bardzo szokowana tym co ona mówi, po chwili wszystko do mnie dotarło i zrobiłam posłusznie to co mi kazała.
     Każdy był wystraszony i modlił si,ę żeby wszystko się udało, Spojrzałam przez okno przy którym siedziałam i zobaczyłam morze, żadnego lądu, czyli nie mieliśmy żadnych szans. Ja nie chciałam jeszcze umierać miałam jeszcze wiele rzeczy które chciałam zrobić, a teraz mogę o tym zapomnieć na zawsze.
     Gdy samolot między morzem dzieliło z 4 metry zamknęłam oczy. Jak nawet nie minęła minut poczułam zderzenie z wodą, po kilku sekundach woda zaczęła się pokazywać na pokładzie. Nie minęło 2 minuty a wzięłam mój ostatni wdech w moim życiu. Kiedy zaczęło mi brakować tlenu, woda zaczęła się wdzierać w mój organizm i zapełniła całe moje płuca. Wtedy czułam ogromny ból i strach przed śmiercią, która niestety przyszła na moją kolej. Kiedyś jakiś pan powiedział, że ktoś tam na górze liczy nam czas, a teraz może dostanę na to odpowiedź.

_____________________________________________________________

Bardzo chciałam was przeprosić że nic nie dodawałam przez taki długi czas. Postaram się żeby już nigdy nie było takiej przerwy, ale tego nie obiecuje. Wiem że ten rozdział powinien być dłuższy, ale dopiero dzisiaj znalazłam natchnienie i napisałam, w końcu tą piętnaste.
Do zobaczenia wkrótce :)

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 14

                                                  ***

                                                   (oczami Marco)



     Po prysznicu poszedłem do salonu po czym włączyłem telewizor. Na złość nic nie leciało w tej telewizji, a tyle tych kanałów jest. W pewnej chwili w moim mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Poszedłem żeby otworzyć drzwi, a w nich ujrzałem Caro.
-Cześć kochanie - rzuciła na przywitanie, nic jej nie odpowiedziałem, a ona sama weszła do środka.
-Chcesz coś do picia ? - spytałem jeszcze zszokowany tą sytuacją.
-Wodę - wróciłem po chwili i podałem jej wodę.
-Marco ja zrozumiałam wszystko co źle zrobiłam. Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Odpocznijmy trochę od siebie i zacznijmy wszystko od nowa - mówiła Caro ze łzami w oczach. Trochę mnie tym zszokowała, ale po kilku sekundach wszystko wróciło do normy. Może Caro zrozumiała swój błąd i powinienem dać jej szanse ? Długo się nie zastanawiałem tylko od razu odpowiedziałem.
-Dam ci te drugą szanse i jest to ostatnia - dlaczego jej tak powiedziałem, może po to by zapomnieć o Marceli i jakoś żyć bez niej, chociaż nie będzie to lada zadanie.
-Kochanie tak się cieszę że możemy zacząć wszystko od nowa - rzuciła się na mnie i zaczęła mnie przytulać.
-Ja też - udawałem że jestem szczęśliwy, ale to było tylko złudzenie bo w mojej głowie była tylko Marcela.


                                                  ***



     Po jakiejś półtora godziny Caro poszła do siebie, a ja otrzymałem sms od Łukasza.

                                                         "Wbijaj do mnie."

Długo się nie zastanawiałem tylko od razu, wziąłem kluczyki od samochodu i pojechałem do Łukasza.




                                                  ***

                                                   (oczami Ewki)



     Mojemu kochanemu mężowi jak zawsze się nudziło i dlatego musiał sprowadzić chłopaków. Moim jedynym pocieszeniem było to, że Ania przyjedzie z Robertem. Długo na nich czekać nie trzeba było. Jak zawsze kiedy jakaś impreza lub gra Fifa to szybko się zjawiają. Kiedy wszyscy już byli i oczywiście grali w Fifę. Marco postanowił nas o czymś poinformować.
-Chciałem wam powiedzieć że znowu jestem z Caro - gdy to z Anią usłyszałyśmy omal nie wyplułyśmy soku. Nie wiedziałam czy ja dobrze usłyszałam czy od teraz ten plastik będzie za nami łaził  i dawał rady jak się ubierać. Co z tej Caro za babsko nie wiem jak Marco mógł jej wybaczyć te zdradę.
-Gratulację - rzucił się na niego Robert, który zauważył że każdy jest w ogromnym szoku. Po chwili wszyscy zaczęli mu gratulować.
-Ania chodź na taras nie będziemy im przeszkadzać w graniu - powiedziałam, po czym wyszliśmy na taras i położyliśmy się na leżakach.
-No to nieźle - skomentowała Ania dotychczasową sytuację.
-Co my teraz zrobimy z wakacjami ? - spytałam Anię.
-Marcela i Marco nas za to zabiją tylko - mówiła szeptem.
-Ale mnie pocieszyłaś.
-No wole żebyś żyła w świadomości tego co może się stać - uśmiechnęła się.
-Ale nie da się tego odkręcić tych pokoi ?
-Niestety nie da się - posmutniała trochę Ania. Jestem pewna że Marcela nas zabiję za ten pokój z Marco, no to teraz z Anią mamy przewalone.
-Może przeżyjemy - w pewnej chwili na taras wybiegła Sara, czyli to oznaczało że Marcela już wróciła.


                                                  ***

                                                   (oczami Marceli)



     Gdy tak sobie rozmawiałam z Anią i Ewką, dało się wyczuć że coś nie jest nie tak. Starały się to ukryć przede mną, ale po ich rysach twarzy wszystko było widać. W pewnej chwili postanowiłam się ich spytać.
-Co wy przede mną ukrywacie ? - wypaliłam.
-Nic - odpowiedziała natychmiastowo Ania.
-W ogóle - powiedziałam ironicznie.
-No na prawdę my ciebie byśmy nie okłamały - powiedziała Ewka.
-Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi - skomentowałam.
-Kto kłamie ? - w pewnej chwili pojawił się Mario, a później reszta chłopaków.
-Nikt  - odpowiedziałyśmy równo.
-My jedziemy na trening, a później mecz. Trzymajcie za nasz kciuki - powiedział Robert, po czym pożegnał się z żoną.
-Na pewno wygracie - dodałam im otuchy. Z przyzwyczajenia spojrzałam na Marco który patrzył na trawę, dopiero gdy szli do wyjścia spojrzał na mnie. Marco zaczął mnie unikać, chociaż sama tego chciałam.
-Marcela tutaj ziemia - machała mi ręką przed twarzą Ania.
-Jestem.
-O czym tak myślałaś, a może o kim ? - dopytywała Ania.
-O przeszłości - powiedziałam co pierwsze wpadło mi do głowy.
-Aha. Możemy się powoli szykować na mecz, bo ten czas am szybko zleci i nie zdążymy. Ewka bierz Sarę i ją ubieraj, a ty Marcela też idź się ubierać - mówiła swój monolog Ania.
-Tak jest szefowo - zasalutowałam po czym poszłam do siebie, trochę mi zajęło idealnych ubrań, aż w końcu wybrałam to. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się w wybrane ubrania. Został mi do zrobienia tylko makijaż i coś z włosami. Tak jak zazwyczaj zrobiłam lekki makijaż, a włosy wysuszyłam i wyprostowałam. Kiedy byłam już gotowa poszłam do salonu gdzie czekała gotowa Ania.
-Jak ty tak szybko się wyszykowałaś na mecz ? - spytałam zdziwiona,
-Lata nauki - uśmiechnęła się.


                                                  ***



     Kiedy wszystkie byłyśmy gotowe, pojechałyśmy powoli samochodem Ani na stadion. Kiedy dotarliśmy na Signal Induna Park, mieliśmy jeszcze 20 minut do rozpoczęcia meczu. Wokół stadionu było pełno kibiców którzy czekali w kolejce do wejścia.


                                                  ***



     Za nim mecz się rozpoczął kibice dumnie odśpiewywali różne przyśpiewki. Pierwszy raz mogłam odczuć te uczucie pod czas meczu. Tego co teraz czułam nie dało się opisać pod żadnym pozorem. Każdy kibic musi to przeżyć na własnej skórze. Gdy jest się wpośród tak wspaniałych kibiców wtedy czas płynie o wiele wolniej.
     W pewnym momencie na murawę wybiegli piłkarz i został odśpiewany hymn klubów. Kiedy był odśpiewywany hymn Dortmundczyków każdy kibic wkładał kawałek swojego serce, co było przepiękne widokiem. Tak jak zawsze piłkarze się przywitali i usłyszeliśmy pierwszy gwizdek.
Mecz przebiegał bardzo spokojnie, aż Mario z prawego skrzydła dograł do swojego przyjaciela, Marco przyjął piłkę na szesnastce i mocno uderzył w kierunku dalszego słupka. Gdy piłka wpadła do bramki wszyscy cieszyli się ze zdobytego gola. Nikt nie patrzył czy się zna czy nie tylko wpadali w swoje ramiona. Marco i Mario zrobili po zdobytym golu te sławną cieszynka. Niestety długo cieszyć nam nie było dane, ponieważ nasz rywal po błędzie Matsa stworzył sobie świetną sytuację i piłka wpadła po dłoni Romana do bramki. Ten wyrównawczy gol nie załamał nas tylko bardziej podbudował, było kilka wspaniałych sytuacji, ale niestety ich nie wykorzystywaliśmy tak jak nasi rywale. Im bliżej bliżej był koniec meczu tym doping się nasilał. Kibice starali się jak najbardziej pomóc swoim dopingiem. Na boisku zaczęło iskrzyć między drużynami, były coraz ostrzejsze wejścia przeciwnika, aż został podyktowany rzut karny dla Wolfsburga za nieprzepisowe zatrzymanie piłki. Wszyscy Borussen trzymali kciuki za Romana żeby obronił i mu się udało, wielu kibiców nie wierzyło co się dzieję na boisku. To był dreszczowiec a co najlepsze to nie był jeszcze koniec meczu.
     Każda z drużyn miała wiele okazji żeby strzelić gola na wagę zwycięstwa, ale ten ostateczny cios w doliczonych minutach zadali gospodarze. Marco podał piłkę wybiegającemu Robertowi, który był sam na sam z bramkarzem i strzelił. Robert podbiegł do naszych trybun i pokazał serduszko które było skierowane do Ani.
-Słodko - powiedziałam do Ani.
     Wszyscy kibice świętowali to zwycięstwo, w końcu było co, bo wygraliśmy Puchar Niemiec. Po udekorowaniu piłkarzy, poszli do szatni. My z trybun także szliśmy im pogratulować tego zwycięstwa, ale to co zobaczyłam gdy tam szliśmy mnie załamało. Zobaczyłam Marco całującego się z Caro, a ja mu współczuwałam że odeszła od niego dziewczyna. Dziewczyny widziały że jestem zdziwiona i dlatego poszły szybszym krokiem do szatni chłopaków, w której panowały różne przyśpiewki i tańce.
-No chłopaki chciałyśmy wam pogratulować zwycięstwa - mówiła Ania.
-To może że wygraliśmy mecz to dla każdego z nas pocałunek w policzek od każdej z was - powiedział Erik.
-Niech wam będzie - odpowiedziała Ania i zaczęła dawać każdemu buziaka w policzek. Myślałam że będzie z nim się kłócić a tu się zgodziła. Tak samo każda z nas zrobiła, aż w końcu nadszedł koniec.
-Kto wie gdzie Marco ? - spytał Sven.
-Liże się z Caro - powiedziałam obojętnie i wtedy wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie.



                                                  ***




     Chłopaki jeszcze trochę świętowali i ustalili kiedy będą opijać zwycięstwo. Gdy wszystko było ustalone każdy pojechał do siebie. Bardzo się z tego cieszyłam bo rzygać mi się chciało kiedy widziałam Marco i Caro tak w sobie zakochanych. A ja myślałam że coś do mnie czuję, ale ja jestem naiwna. Gdy byliśmy już w domu miałam robić sobie coś do jedzenia, ale mi to przeszło. Poszłam do siebie przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Chciałam żeby ten dzień jak najszybciej się skończył.


                                                  ***

                                                   (oczami Marco)



     Gdy mieliśmy trening postanowiłem że zagram najlepszy mecz w sezonie, dam z siebie wszystko. W końcu mogliśmy wygrać Puchar Niemiec. Co by było pięknym zakończeniem tego sezonu, który nie był taki jaki chcieliśmy. 
      Gdy wyszliśmy na murawę tak jak zawsze stadion był pełny kibiców. Kiedy spojrzałem w lewo lub prawo wydawało się że są ich miliony. Kiedy usłyszeliśmy pierwszy gwizdek wiedzieliśmy że będzie trudno wygrać, ale to było możliwe. Jak strzeliłem bramkę nie dało się opisać tego uczucia co czułem. Było to coś wspaniałego strzelić gola w tym meczu.


                                                  *** 



     Po udekorowaniu nas wszyscy szliśmy do szatni. Ja szedłem na samym końcu, aż zobaczyłem zbliżającą się w moją stronę Caro. 
-Gratuluję ci kochanie strzelonego gola - Caro zarzuciła mi ręce na szyje, a ja trzymałem ją w tali. 
-Ten gol był dla ciebie - uśmiechnąłem się. To co później się działo między mną a Caro nie zależało ode mnie. Kiedy zaczęła mnie całować odwzajemniałem jej każdy pocałunek, każdy kolejny był coraz bardziej namiętny. Chciałem to przerwać, ale tego nie potrafiłem. Dopiero po jakimś czasie przerwaliśmy. 
-Idziemy do szatni ? - zaproponowałem. 
-Ok - powiedziała i poszliśmy razem trzymając się za ręce. Gdy weszliśmy do środka wszystkie oczy zostały zwrócone na nas. 
-Ooo Marco jesteś to dla ciebie szampan - podał mi Mortiz szampana, po czym się go napiłem.       Spojrzałem na Marcele która siedziała koło Ewki i Ani nie zwracając na mnie uwagi, tak jak by mnie unikała. A przecież mieliśmy być przyjaciółmi ale nie będę się tym przejmował.


                                                  ***



     Po opiciu w szatni zwycięstwa, odwiozłem Caro do domu i pojechałem do siebie. Wziąłem prysznic i położyłem się spać. Nawet nie wiem kiedy odpłynąłem w krainę Morfeusza.


___________________________________________________________________

Wczoraj pojawił się pod tamtym rozdziałem 5 komentarz, więc musiałam się spiąć i napisać kolejny. Mam nadzieję że wam się spodoba, przyznam że nie wyszedł po mojej myśli tak jak chciałam ale jest. A jeżeli chodzi o kolejny to postaram się dodać go jak najszybciej.
Jutro jest zakończenie roku szkolnego albo niektórzy już mieli. Piszczcie czy mieliście świadectwo z paskiem ? Ja przyznam się że nie przepadam się uczyć, chyba jak wiele osób i będę mieć średnią około 4.00. Do której klasy idziecie ? Ja będę teraz już w trzeciej gimnazjum.
Jutro zaczną się tak bardzo upragnione wakacje, więc życzę wam żeby były udane i żebyście odpoczęli.
Pozdrawiam :)

czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 13

                                                        ***

                                                         (oczami Marceli)



     Wstałam o dziwo dzisiaj bardzo wcześnie, to było w ogóle nie podobne do mnie. Jest 7:30 a ja już jestem na nogach, zazwyczaj o takiej godzinie przewracałam się na drugi bok. Od samego przebudzenia czuję że dzisiaj będzie świetny dzień. Mam tyle energii żebym przebiegła jakiś maraton. Może jednak zamiast na maraton to pójdę pół godziny biegania.
Ubrałam dresy i koszulkę, po czym wzięłam mój telefon, spojrzałam na biurko i omal nie umarłam ze strachu, bo nie było telefonu Reusa. Mam nadzieję że się znajdzie, postanowiłam że napisze sms, to może usłyszę dźwięk telefonu.

                                    "Cześć"

     Niestety nie usłyszałam żadnego odgłosu totalna cisza była w pokoju. Nagle usłyszałam dźwięk sms mojego telefonu, gdy ujrzałam kto napisał na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

                                  "Cześć, co się stało że nie śpisz ? Może spotkajmy się w parku ?"

Od razu mu odpisałam, miałam mu pisać wszystko w sms'ie, ale lepiej mu powiem.

                                     "Wszystko Ci opowiem na miejscu za 10 minut."

     Wychodząc z domu, wzięłam koszulę na wypadek jak by było mi zimno, a następnie założyłam air maxy i pobiegła do parku.


                                                        ***



     Gdy dotarłam do parku, zauważyłam siedzącego na ławce Reusa, od razu do niego podbiegłam.
-Cześć - powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Reus nie pozwalaj sobie - usiadłam koło niego.
-To ja już nie mogę pocałować ciebie na przywitanie ?
-Możesz się tak witać ale nie zemną.
-Pożyjemy zobaczymy - spojrzałam na niego po czym zaczęłam się śmiać, jejku gdy to mówił jego wyraz twarzy był bardzo śmieszny. -Mogę wiedzieć z czego się śmiejesz ? - spytał.
-Z ciebie.
-Ej to nie ładnie tak się śmiać ze mnie, bo zawsze mogę się zemścić - uśmiechnął się chytrze.
-No dobra przepraszam Cię grubasku - Marco zaczął mnie łaskotać, co najgorsze ja mam bardzo łaskotki. -Marco proszę przestań, już nie będę - mówiłam w przerwach, po chwili Marco przestał mnie łaskotać, ale ta sytuacja w której teraz się znajdowaliśmy nie była dla mnie dobra. Marco miał przewagę bo był nade mną i wiedział że mam ogromne łaskotki. -Możesz ze mnie zejść ? - spytałam.
-No wiesz - pokazał na usta, a ja już wiedziałam o co chodzi.
-Nie - starałam zepchnąć ze mnie Marco.
-No to sobie poleżymy - przytulił się do mnie.
-Marco no weź zejdź, zaraz przyjdą jakieś paparazzi i zrobią nam zdjęcia.
-Będą mieli świetną okładkę - mówił cały czas, stawiając na swoim.
-Marco proszę ciebie zejdź ze mnie - szczerze się do niego uśmiechnęłam i podziałało bo wstał. -Nie powinniśmy się tak zachowywać.
-Jak niby ? zapytał.
-Nie udawaj głupiego - spojrzałam na niego wymownie.
-No ja na prawdę nie wiem.
-Dobra powiem ci - uśmiechnęłam się. -Na przykład to co między nami zaszło w łazience wczoraj, to ten pocałunek był bez moich uczuć. Nic nie znaczył. Marco spójrz na mnie - on posłusznie spojrzał na mnie prosto w oczy, a ja omal nie zapomniałam o tym co mam mówić. -Może było między nami jakieś uczucie, ale go już nie ma. Dla mnie byłeś tylko tymczasowym zauroczeniem, które już minęło. Nie wiem co ty czujesz i nie chce wiedzieć. Pamiętasz jak na początku naszej znajomości, byłam dla ciebie nie miła ? - Marco nic nie powiedział tylko kiwnął potwierdzająco głową. Wiedziałam że te wypowiedziane słowa przeze mnie go zabolą, jeśli coś do mnie czuję. Po paru sekundach kiedy wzięłam głęboki oddech, zaczęłam mój ponowny monolog. -Kiedy was wszystkich nie znałam, tylko z ekranu telewizora. Przeważnie uważałam kiedy grasz na boisku jesteś samolubny. Bo kiedy twój kolega miał czystą sytuację nie podawałeś mu piłki, tylko sam do samego końca i akcja zazwyczaj się nie udawała. Jeszcze co mnie bardzo denerwowało, to że zawsze z Caro uznawaliście się za tych najlepszych, w ogóle nie liczyliście się z uczuciami innych. To chyba te dwie wady, które na mnie źle zadziałały, dlatego się tak zachowywałam w obecności twojej osoby - przez ten cały czas Marco uważnie mnie wysłuchiwał, aż się trochę wystraszyłam bo nic nie mówił. Zazwyczaj miał jakieś ale, a teraz nic. Może te moje słowa go zabolały, mogłam lepiej się ugryźć w język i nic nie mówić. Ta cisza która panowała między nami zaczęła mi działać już na nerwy, aż postanowiłam się odezwać. -Marco no powiedz coś, proszę Cię - chciałam go przytulić, ale on mnie odepchnął.
-Nie powinnaś o mnie tak sądzić jak mnie w ogóle nie znałaś. Nie wiedziałaś jaki jestem, a ty mnie na samym początku skreśliłaś. A jeżeli chodzi o Caro to może trochę się tak zachowywaliśmy, ale ona dla mnie była wszystkim. Dla niej bym zrobił dosłownie wszystko, a ona to wykorzystała i zdradziła. Jeżeli chodzi o grę to nie wiesz jak się czuję kiedy nie mogę podać piłki kumplowi, więc nie powinnaś o mnie tak sądzić - mogłam po nim rozpoznać to że jeszcze przeżywa tą zdradę. Nawet zrobiło mi się go szkoda.
-Ej grubasku nie smuć się znajdziesz sobie lepszą dziewczynę, która na ciebie zasłużyła - wstałam z ławki, po czym usiadłam mu na kolanach i go przytuliłam. Tym razem Marco mnie nie odrzucił, tylko mnie do siebie mocniej przytulił.
-Poznałem nawet fajną dziewczynę, tylko że ja u niej nie mam szans - powiedział ze smutkiem.
-Nie poddawaj się tylko walcz o tą osobę, a ją na pewno zdobędziesz - pocieszałam go.
-Mogę Ci zadać pewne pytanie tylko odpowiedz mi tylko szczerze ? - ja kiwnęłam potwierdzająco głową. -Masz kogoś na oku ?
-Nie mam. Jeszcze nie jestem gotowa na związek z kimś - odpowiedziałam chociaż nie byłam pewna czy to prawda. Po chwili dodałam. -Zostańmy dobrymi przyjaciółmi. Nie jestem jeszcze pewna żeby ci zaufać, ale mam nadzieję że niedługo pokonam ten strach.
-A jak któremuś z nas już nie będzie wystarczała przyjaźń, to co ? - bałam się że te pytanie bo nie miała na nie odpowiedzi,
-Marco ... - zaczęłam spokojnie ale mi przerwał.
-To co mam zapomnieć o uczuciach do tej osoby i żyć tak jak by nic się nie stało - nie wiem ale te słowa mnie zabolały, to było dziwne uczucie. Tak jakby ktoś chciał żebym teraz powiedziała co innego.
-Chyba najwidoczniej trzeba będzie zapomnieć.
-Mogę teraz coś zrobić ? - spytał.
-Zależy co ? - nie uzyskałam odpowiedzi, bo Marco zamknął mi usta pocałunkiem, ujął moją twarz w obie ręce i całował czule. Z każdym pocałunkiem zaczęłam się rozpływać, dlatego starałam się oddawać pocałunki, najlepiej jak umiałam. Nie mogłam uwierzyć że to był nasz ostatni pocałunek, wtedy zrozumiałam że jednak coś do niego czuję, a to nie było tylko zauroczenie.
-Czyli to był nasz ostatni pocałunek ? - powiedział zeszklonymi oczami.
-Na to wygląda, ja już będę szła. Powodzenia na meczu masz strzelić bramkę - wstałam z jego kolan na których było mi wygodnie i bezpiecznie się czułam. Zaczęłam podążać do domu.



                                                        ***

                                                         (oczami Marco)



     Wstałem dzisiaj bardzo optymistycznie. Poszedłem z samego rana zrobić sobie śniadanie, aż dostałem sms o tej porze co mnie zaskoczyło. Co było najlepsze że od Marceli, która była śpiochem z tego co Łukasz mówił. Postanowiłem że mogę się z nią spotkać w parku. Przebrałem się w to i pobiegłem na miejsce.


                                                        ***



     Bardzo szybko dobiegłem do parku, po czym usiadłem na ławce i czekałem na Marcele. Długo na siebie czekać nie kazała ponieważ zjawiła się po paru minutach. Wszystko by było idealnie jak by nie było rozmowy o uczuciach, która skończyła się fatalnie. Nie docierało do mnie że jak mam zapomnieć o tych uczuciach.
     Na samym końcu musiałem ją pocałować, to było odemnie silniejsze, pragnąłem poczuć jej słodkich malinowych ust. Kiedy się złączyliśmy w pocałunku była to dla mnie najlepsza chwila jak kiedykolwiek mogła by. Ta chwila mogła by trwać wieczność, ale po chwili została przerwana. Nie wierzyłem że Marcela nic nie czuję, za bardzo odwzajemniała te pocałunki. Jakby nic nie czuła to by zapewne przerwała, a ona inaczej postąpiła. Kiedy wstała i poszła. poczułem się strasznie, tak jak by ktoś mi zabrał kawałek serca. Nie wyobrażam sobie życia bez jej uśmiechu gdy ją rozśmieszam, dotyku, jej smaku ust. Marcela jest dla mnie wszystkim. Do nikogo nie czułem tego co wobec niej czuję. Moje życie straciło sens.
     Po paru minutach kiedy doszedłem do siebie, pobiegłem do domu i wziąłem zimny prysznic, żeby się odstresować.



                                                        ***

                                                         (oczami Marceli)



     W powolnymi tempie doszłam do domu Piszczków. Przez całą drogę powrotną myślałam o moich uczuciach wobec Marco. Może na początku było to tylko zauroczenie, ale z biegiem czasu zaczęło się zmieniać w miłość. Starałam się zapomnieć o ty uczuciu, wymazać go na zawsze, ale za każdym razem gdy go widzę to ono wraca. Może najlepszym sposobem było by wrócić do Polski, zrezygnować z własnych marzeń. Dlaczego te życie jest takie trudne ? Najlepiej było by znać swoją przeszłość ale tak się nie da, tak wile rzeczy jest niemożliwe.
     Gdy weszłam do domu poszłam wsiąść prysznic, po czym ubrałam się w to. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie, gdy nagle ktoś mnie złapał od tyłu.
-Łukasz cię do reszty pogięło, omal nie umarłam na zawał- kiedy mu to mówiłam, wyglądało to kosmicznie. Kiedy mu przed twarzą wymachiwałam nożem.
-Przepraszam ciebie, ale wiesz możesz odłożyć ten nóż - uśmiechnął się.
-Miałeś szczęście że tym o to nożem - zaczęłam mu przed twarzą pokazywać ostrze, po czym dodałam. -Nic ci nie zrobiłam, następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia.
-Zrozumiałem już nie będę już tak więcej robił. A czy możesz zrobić mi śniadanie ? - zrobił minę kota ze Shreka.
-Nie - odpowiedziałam krótko.
-No ale wiesz, dzisiaj ostatni mecz, więc muszę mieć siłę żeby grać. A gdy zrobię sobie sam śniadanie to się zmęczę lub sobie coś zrobię i przegramy.
-Zrobię ci te śniadanie ale bądź już cicho - warknęłam do niego i zaczęłam robić kanapki. Jejku jak ktoś mnie denerwuję taki zachowanie jak Łukasz, jak by sobie sam nie mógł zrobić.
-Ooo kto ci zaszedł za skórę, teraz została tylko pytanie kto to ?
-Albo będziesz cicho, albo sam będziesz robił sobie kanapki. Więc co wybierasz ? - spytałam, po czym spojrzałam na Łukasza, który już nic nie mówił. Zapewne wybrał re pierwszą opcję.
     Gdy zrobiłam mu kanapki poszłam do siebie. Wzięłam laptopa i zalogowałam się na Facebooka. Gdy tak przeglądałam było ciągle to samo, czyli ostatni mecz Borussi i czy wygramy mecz, aż mi się to znudziło. W pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę - za drzwi pojawiła się Sara.
-Cześć ciociu, co robisz ? - spytała.
-A nic.
-Poszłabyś ze mną na plac zabaw ? - spytała ponowni.
-Z tobą zawsze - wzięłam aparat, żeby porobić parę zdjęć. Złapałam Sarę za rączkę i poszliśmy się ubierać.
-Ewka, ja z Sarą idę na plac zabaw. Jak coś to pisz - poinformowałam Ewkę.
-Ok, Sara masz być grzeczna - zwróciła się do córki.
-Będę - odpowiedziała Sara i wyszliśmy z domu. Przez ten cały czas co tu spędziłam bardzo dobrze znałam Dortmund. Zawsze te miasto wydawało się duże, ale tak nie jest jak się tu trochę pobędzie. Po jakiś 10 minutach byliśmy już na placu zabaw, Sara od razu pobiegła na huśtawkę, a ja poszłam za nią, po czym usiadłam na pobliskiej ławce.
-Ciociu pohuśtasz mnie ? - spytała.
-Oczywiście - wstałam z ławki i zaczęłam huśtać Sarę.


                                                        ***



Na placu zabaw z Sarą byliśmy na pewno z 3 godziny. Sara tak się rozbawiła tutaj, ma tyle energii że by się tutaj bawiła cały dzień. Sama się świetnie bawiłam, widząc uśmiechniętą Sarę od ucha do ucha. Jeszcze bym tutaj z nią została, ale trzeba było powoli wracać.
-Sara chodź już idziemy do domu.
-Ale jeszcze minutkę - powiedziała zasmucona.
-Już było kilka minutek. Jeszcze kiedy indziej tutaj przyjdziemy.
-Dobrze niech tak będzie - wzięłam małą za rączkę i szliśmy powoli do domu. Przez cały powrót z Sarą się wygłupialiśmy, wstąpiliśmy jeszcze na lody, aż w końcu dotarliśmy do domu.
-Jesteśmy - krzyknęła Sara na cały dom, po czy zaczęliśmy się śmiać.
-Co wam tak do śmiechu ? - spytał Łukasz który przed chwilą przyszedł.
-Nic - odpowiedziałam równo z Sarą.
-Ciociu chodźmy na taras - powiedziała uradowana Sara.
     Kiedy zbliżyłam się do salonu, słyszałam różne głosy. Po kilku sekundach znajdowałam się w salonie, w którym ujrzałam jeszcze Mario, Lewego i Marco.
-Cześć - powiedziałam przechodząc po czym wyszłam na taras. Ujrzałam wtedy Ewkę i Anie leżakujące.
-Co się tutaj porabia ?
-A tak sobie rozmawiamy i się opalamy - powiedziała Ewka, a ja położyłam się na trzecim leżaku.


________________________________________________________________

Przepraszam was że nie dodawałam rozdziału, ale nie była w stanie pisać. Mojej weny w ogóle nie było, nawet myślałam żeby zakończyć opowiadanie. Po moich przemyśleniach postanowiłam że będę go kontynuować dalej i o to powracam.


5 komentarzy = następny rozdział

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 12

     Z samego rana obudził mnie budzi, wstałam i poszłam na poranną toaletę. Ubrałam się w szorty  i  t-shirt, po czym poszłam do kuchni na śniadanie. Gdy weszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia, zobaczyłam całą rodzinkę Piszczków, którzy konsumowali śniadanie.
-Szybko jedz bo się spóźnimy - powiedział Łukasz a ja spojrzałam na wyświetlacz telefonu, żeby zobaczyć która jest godzina. Mieliśmy jeszcze tylko pół godziny do treningu. Szybko zjadłam śniadanie, po czym ubrałam koszule i conversy. Wzięłam jeszcze kluczyki od domu i oczywiście mój telefon, z którym się nie rozstaję. Jak już wszystko wzięłam, poszłam do samochodu Łukasza.


                                                  ***



     Na trening chłopaków bardzo szybko dojechaliśmy, w ogóle nie było korków, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, ponieważ zawsze o tej godzinie były i to duże. Kiedy byliśmy pod SIP, tak jak zawsze poszłam do siebie, a Łukasz do szatni.


                                                  ***



     Podczas treningu gdy rozmawiałam z Kloppem, nagle usłyszałam głośne krzyki "UWAGA", po czym zauważyłam jak piłka z impetem wpada w głowę Kloppa. Uderzenie było tak mocne, że trener stracił równowagę, a próbując się nie wywalić, złapał mnie za rękę w skutek czego, wywaliliśmy się obok siebie. Szybko wstałam po czym pomogłam się podnieść, zdenerwowanemu Kloppowi. Dało się poznać że trenera głowa boli, chociaż nawet się nie dziwię, bo uderzenie było bardzo mocne.
-Przepraszam nie chciałem cię wywalić - powiedział trener.
-Nic się nie stało. Trener chciał tylko utrzymać równowagę - uśmiechnął się lekko w moją stronę, po czym zmienił wyraz twarzy na groźny.
-Który to ? - wykrzyknął z surowym wyrazem twarzy. Nie trzeba było czekać pięciu sekund, a wszystkie spojrzenia padły na Mario. Sam winny stał na środku z miną niewiniątka. Jak to wszystko widziałam to śmiać mi się chciało, ale zachowałam poważny wyraz twarzy, chociaż było to bardzo trudne.
-Ale trenerze ja nie zrobiłem tego specjalnie, ja chciałem tylko trafić w Reusa, ale ten debil zrobił unik - zaczął się tłumaczyć winny. Marco słysząc drugą część zdania, spojrzał wściekle na swojego przyjaciela, po czym zaczął iść w jego stronę. Gotze widząc to zaczął się cofać do tyłu. Jak zauważył że Marco biegnie w jego stronę, to również chciał to zrobić, ale gdy się odwracał żeby biec przed siebie, to Rober podstawił mu nogę, w skutek czego Mario się wywalił. Podczas gdy wszyscy się śmieli oczywiście z Mario, to Reus szybko podbiegł i usiadł na nim, unieruchamiając go.
-Złaź ze mnie ty grubasie - darł się poszkodowany, próbując zepchnąć z siebie Marco.
-Ja grubas ? Spójrz na siebie - odpowiedział Marco. Gdy Gotze miał coś mówić, to Klopp mu przerwał.
-Marco, daję ci prawo do zrobienia z Mario co chcesz - Marco słysząc to, przytrzymał biednemu Mario ręce jedną ręką, a drugą zaczął wyrywać trawę, którą zaczął wkładać do buzi, próbującego się wyrwać winowajcy, nokautu Kloppa.
     Gdy Mario wypluł już chyba całą trawę, to Reus wziął butelkę wody od Lewego, a zawartość wylał na twarz Mario. Po tym Marco miał jeszcze jeden plan, ale postanowiłam mu go przerwać.
-Marco skończ już - spojrzałam mu prosto w oczy, po czym dodałam. - Do Mario już dotarło że źle zrobił, ale już go tak nie morduj.
-Zasłużył sobie na to - powiedział uśmiechając się chytrze. Ja wzięłam od Marcela butelkę z wodą i tym razem oblałam Marco.
-Teraz trochę wiesz jak czuł się twój przyjaciel - mówiłam przez śmiech. Marco włosy były kosmicznie porozwalane, nigdy go w takim stanie nie widziałam, nawet może nikt go tak nigdy nie widział.
     Kiedy do mnie dotarło że Marco wstaję i prawdopodobnie będzie chciał się zemścić, zaczęłam uciekać. Biegłam przez tunel, aż wpadłam do łazienki i się zamknęłam w kabinie, chociaż tutaj jestem bezpieczna. Po chwili usłyszałam że ktoś wchodzi, zapewne był to Marco, bo kto by mógł by być inny.
-Marcela wychodź, wiem że tutaj jesteś - powiedział wspaniale mi znany głos, który należał do Marco.
- Nie wyjdę, bo będziesz chciał mi coś zrobić - powiedziałam.
-No ale nie będziesz chyba siedzieć tutaj cały dzień.
-Skąd ty to wiesz ?
-Wyjdź zrobisz tylko mi małą przysługę - czułam że w tej chwili się uśmiecha.
-Jaką ? - spytałam.
-Wyjdź to zobaczysz - było dać się rozpoznać że Marco coś knuję, ale co mi tam raz się żyję
- Jak mi coś zrobisz to nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę - powiedziałam po czym otworzyłam drzwi od kabiny i ujrzałam opierającego się Marco o ścianę,
-To teraz dla mnie przysługa - podszedł do mnie bliżej, dla mnie było to za blisko. Położył jedną rękę mojej tali, przez co poczułam rozchodzące się ciepło po moim ciele i motylki w brzuchy. Mogłam się domyślić jaką mógł wymyślić Marco przysługę. Staliśmy tak przez chwilę patrząc sobie w oczy, ale po chwili Marco pokazał policzek. Trochę się zastanawiałam czy to zrobić, aż w końcu się odważyłam. Delikatnie wargami pocałowałam go w policzek, po czy od razu się od niego odsunęłam.
-Może być ? - spytałam po czym dodałam. - Masz mi nic nie zrobić.
-Z tym pocałunkiem to nie tak do końca, chyba wiadomo że wolałbym w usta, ale to nic jakoś
ujdzie - uśmiechnął się, a ja odpłynęłam kocham jego uśmiech jest taki cudny. Nawet nie da się go opisać, po jakiejś chwili wróciłam do rzeczywistości.
-Może chodźmy do chłopaków ? - spytałam.
-Jak chcesz ja mogę tutaj siedzieć z tobą - wybrałam opcję żeby iść do chłopaków, po czym równocześnie ruszyliśmy do drzwi. Kiedy wychodziliśmy z tej łazienki równo weszliśmy w futrynę, po czym w niej utknęliśmy.
-Ja byłem pierwszy w tym wyjściu, a ty się wepchałaś - kiedy Marco to mówił w między czasie się śmieliśmy.
-Dobrze wiesz że ja byłam pierwsza, ale ty taki grubas, więc przyznam ci rację - Marco udał że się na mnie fochnął, a ja omal nie wybuchłam śmiechem, po czym jak by nic poszłam bez niego. Po paru sekundach usłyszałam kroki za sobą, oczywiście był to Reus.
-Już ci miną ten foch ? -spytałam.
-Nie - powiedział z ironią.
-Aha.
-Ej , obraziłaś się na mnie ? - uśmiechnął się, czy on musi się uśmiechać. On mnie tym po prostu rozbraja,
-Czego tak myślisz ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Intuicja.
-To lepiej się nie słuchaj swojej intuicji - powiedziałam wychodząc z tunelu.
-Co wy tam robiliście ? - spytał jak zawsze dociekliwy Robert.
-Zemsta, a co inne ? - spytał Marco.
-No wiesz - poruszył zabawnie brwiami.
-Wam to tylko jedno w głowie. Lewusku o tym wszystkim powiem Ani - wyciągnęłam telefon z kieszeni, wybierając numer do Ani, ale gdy już miałam nacisnąć na zieloną słuchawkę. Robert zabrał mi telefon i poszedł go dać Łukaszowi.
-Teraz jest on bezpieczny - powiedział Lewy.
-Łukasz daj mi telefon - krzyczałam.
-Nie - odkrzyknął.
-To tak jak zaraz nie dostanę telefonu, od Łukasza. Nie będę się do was odzywać, więc to jest wasz wybór.
-Dlaczego ja też za to obrywam ? - oburzył się Marco.
-Bo to jest twój przyjaciel. Macie od tej chwili 5 minut - powiedziałam po czym poszłam robić zdjęcia chłopakom. W końcu mam tutaj praktyki.
     Miałam nie mały ubaw kiedy widział Marco i Roberta proszącego Łukasza o telefon. Łukasz przez ten cały czas był nieugięty, więc nie będę się do nich odzywać. Jedynie co mnie ciekawiło to która teraz jest godzina, ale jakoś wytrzymam.



                                                  ***

                                                  (oczami Marco)



     Gdy mieliśmy trening ja z Mario się kłóciliśmy jak zawsze. Kiedy Mario kopnął bardzo mocno piłką we mnie. Ja zrobiłem unik, a piłka idealnie trafiła w głowę trenera. Ta sytuacja wyglądała kosmicznie, jeszcze to gdy trener próbując się ratować, złapał się Marceli i się wywalili. Myślałem że umrę tam ze śmiechu, bo aż mnie bolał brzuch, a to zdarzało się dość rzadko.
     Kiedy trener dał mi pozwolenie na zemstę na Mario, oczywiście że skorzystałam, ciekawe kto by z tego nie skorzystał.


                                                  ***



     Robert zabierając Marceli telefon wciągnął mnie w problemy, chociaż się nie dziwie bo zawsze tak robił. Kiedy Marceli mieliśmy oddać ten telefon w 5 minut, wiedziałem że to nie będzie lada zadanie. Chyba każdy kto zna Łukasza wie że jest uparty, więc będzie nam trudno odzyskać ten telefon. Tak jak się okazało było to bardzo trudne.
-Łukasz no prosimy cię, daj nam ten telefon, zrobimy wszystko tylko go nam daj - mówił Robert.
-Nie dam wam go i koniec - powiedział stanowczo.
-No to mamy przewalone - powiedział Robert, a raczej stwierdził.
-A kto mnie w to wpakował ? Ty.
-No sory - przepraszał mnie Lewy. -Ej a może damy jej swój - powiedział Lewy.
-Ty dajesz swój - powiedziałem.
-No ale wiesz - zaczął się wykręcać.
-Dobra dam jej swój - powiedziałem, po czym po kryjomu poszedłem do szatni po telefon. Kiedy go wziąłem od razu poszedłem do Marceli żeby go dać.
-Marcela nie odzyskaliśmy twojego telefonu, ale daje ci mój - podałem jej telefon.
-Chciałam swój - powiedziałam.
-Łukasz odda ci twój po treningu, a do tego czasu masz mój do dyspozycji.
-Marco później pogadasz z Marcelą - krzyczał trener, a ja posłusznie poszedłem ćwiczyć.



                                                  ***

                                                   (oczami Marceli)



     Marco swoim gestem mnie trochę zaskoczył nie spodziewałam się po nim tego. Było mi miło że chciał odzyskać telefon, ale mu się nie udało i dał mi swój w zamian. Trochę się dziwnie czułam trzymając iPhone 6, w końcu na taki telefon nie było mnie stać. Kiedy Marco poszedł ćwiczyć, telefon włożyłam do tylnej kieszeni, żeby go nie rozwalić, bo bym później musiała mu oddać pieniądze. Piłkarzy takich jak on jest stać na luksusy, Marco by mógł kupować sobie taki telefon codziennie, a nie tak jak zwykli ludzie.


                                                  ***



     Po treningu chłopaków od razu poszłam do domu, miałam czekać na Łukasza, ale on by siedział w tej szatni wieki, więc postanowiłam się przejść. W końcu to było zdrowsze dla mnie i dla mojego zdrowia.


                                                 ***



     Kiedy była już w swoim pokoju, złapałam za kieszeń żeby wyciągnąć z niej telefon. Ujrzałam wtedy telefon Reusa a nie mój, zapomniałam mu oddać. Ciekawe kiedy on się skapnie że nie ma telefonu. Odłożyłam jego własność na biurku, żeby go przez przypadek go nie rozwalić i poszłam do Ewki, która siedziała w salonie, sprawdzając coś na laptopie.
-Co robisz ? -spytałam.
-Co jest lepsze Dubaj czy Kreta ? - spytała, ale niestety nie usłyszałam odpowiedzi na moje pytanie, więc sprawdziłam sama.
-Oby dwa są to piękne miejsca, ale chyba jednak to lepsze to Kreta.
-Ok to my jedziemy na Kretę - powiedziała, a ja nie wiem czy się przesłyszałam, ale chyba powiedziała "my".
-Powinnaś chyba powiedzieć wy.
-Ty też jedziesz.
-Nie jadę - sprzeciwiłam się.
-Jedziesz i koniec, jak nie to powiem Łukaszowi i ty będziesz z nim rozmawiać.
-A kto jedzie ? - spytała, byłam pewna że jeszcze ktoś jedzie.
-Ja, Ann, Ania, Cathy, Agata, Łukasz, Robert, Mats, Kuba, Mario, Marco i ty.
-Pojadę pod jednym warunkiem, że nie będę miała pokoju z Marco.
-To jest załatwione, więc jedziemy za trzy dni - a ja wytrzeszczyłam oczy.
-Jak to za 3 dni ?
-No jutro chłopaki grają ostatni mecz i jedziemy - uśmiechnęła się.
-Ok - powiedziałam i poszłam do siebie, wzięłam mp3 po czym włączyłam muzykę, a następnie się położyłam.



                                                  ***

                                                   (oczami Marco)



     Kiedy wszyscy wyszli z SIP trochę się zdziwiłem i nie tylko ja, bo Marceli nie było, chociaż sam jej się nie dziwie, komu by się chciało tyle czekać. Wszyscy poszliśmy do swoich samochodów i pojechaliśmy do własnych mieszkań.


                                                  *** 



     Samym wieczorem naszła mnie chęć na bieganie, poszedłem więc po słuchawki i po telefon. Słuchawki szybko znalazłem za to gorzej było z telefonem, ponieważ nie mogłem go znaleźć. Dopiero po jakiś 5 minutach przypomniałem sobie, że Marcela nie oddała mi telefonu. Od razu postanowiłem że go odbiorę, wziąłem kluczyki i pojechałem do Piszczków.


                                                  *** 



     Kiedy byłem pod drzwiami, postanowiłem że zachowam się kulturalnie i zadzwonię dzwonkiem, a nie tak jak zwykle wejdę bez pukania. Drzwi jak zazwyczaj otworzył mi gospodarz i od razu mnie wpuścił do środka, a ja spytałem.
-Marcela jest u siebie ? Bo chce odebrać swój telefon.
-Jest - powiedział a ja poszedłem w stronę pokoju Marceli. Gdy byłem pod jej pokojem, zapukałem ale nie usłyszałem nic, spróbowałem ponownie i to samo. Kolejnego razu nie było bo wszedłem do pomieszczenia.
Ujrzałem na łóżku Marcele która zapewne śpi, podszedłem bliżej i byłem pewny że śpi. Rozejrzałem się po pokoju, w poszukiwaniu telefonu. Po chwili go znalazłem i po cichu wyszedłem z jej pokoju, żeby jej nie obudzić. Wstąpiłem jeszcze do salonu w którym znajdowali się Ewka i Łukasz.
-Masz telefon ? - spytał Łukasz.
-Mam - pokazałem mu że jest cały.
-Jeżeli chodzi o nasz wyjazd to jedziemy na Kretę - poinformowała mnie Ewka.
-Mi pasuję, dobra ja będę leciał, w kocu trzeba jutro wygrać ten ostatni mecz.
-Zgodzę się - powiedział Łukasz.
-Zdzwonimy się jakoś - powiedziałem i poszedłem w stronę wyjścia.


                                                   ***



      Kiedy byłem pod domem miałem iść biegać, ale jednak zrezygnowałem z tego. Muszę mieć na jutro siłę, więc wziąłem prysznic i poszedłem spać. Długo czekać nie musiałem bo szybko odpłynąłem w krainę Morfeusza  


  
_______________________________________________________________

Przepraszam was że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nie miałam czasu. Dopiero dzisiaj się zmobilizowałam i napisałam rozdział.
Jeżeli chodzi o następny postaram się go dodać jak najszybciej.
Dzisiaj nasze pszczółki przegrały mecz, ale odegramy się w Berlinie.

Echte Liebe



sobota, 2 maja 2015

Rozdział 11

Podczas czekania na Łukasza postanowiłam wyciągnąć telefon sprawdzić która jest godzina. Nie zdążyłam nawet jej sprawdzić, a telefon wyleciał mi z rąk, roztrzaskując się na betonie. Kucnęłam i zaczęłam zbierać jego części po czym go złożyłam. Nagle usłyszałam jakąś kłótnie niedaleko mnie. Wstałam a moim ukazał się Marco i Erik, którzy się kłócili, a po chwili zaczęli szarpać. Pobiegłam do nich żeby ich uspokoić.
-Ej spokój - krzyknęłam, a gdy nie otrzymałam zamierzonego skutku postanowiłam ich rozdzielić. Nie zdążyłam niczego zrobić a przeszedł mnie straszliwy ból na twarzy. Oberwałam tak że aż upadłam na ziemię. Wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestali się bić i spojrzeli na mnie. Dotknęłam ręką mojej wargi po czym spojrzałam na dłoń, na której była krew. Na początku byłam trochę w szoku ale po chwili doszło do mnie co się stało i kto mnie tak załatwił. Tą osobą okazał się być ... Erik.
-Marcela na prawdę nie chciałem, przepraszam cię - Erik zaczął mnie przepraszać, z zatroskaną twarzą.
-Było się nie bić - powiedziałam z urazą.
-Chodź musimy coś z tym zrobić - powiedział Marco po czym wziął mnie za rękę i pomógł mi wstać. Poszliśmy w stronę SIP, kiedy tak szliśmy spotkaliśmy Łukasza.
-Co ci się stało ? - powiedział szokowany moim wyglądem.
-Później wszystko ci wyjaśnimy - powiedział Marco.
Weszliśmy do pomieszczenia w którym znajdował się lód, plastry i takie tam jeszcze inne rzeczy. Marco kazał mi usiąść, a sam wziął potrzebne rzeczy i zaczął oczyszczać mi ranę, dokładnie mi się przyglądając. Ja patrzyłam się na niego skupiona. Gdy polał moją wargę wodą utlenioną aż syknęłam z bólu.
-Ał to boli - powiedziałam.
-Po boli i przestanie - cień uśmiechu przeszedł po jego twarzy.
-Marco mogę ci zadać pytanie ? - spytałam
-Śmiało, pytaj - uśmiechnął się.
-Dlaczego pobiłeś się z Erikiem ?
-Miałem swoje powody - powiedział wymijając się od odpowiedzi.
-Jakie ? - przyciskałam go w końcu chce się dowiedzieć o co poszło.
-Stare porachunki - wiedziałam że kłamie, było widać to z jego oczu.
-Skoro nie chcesz mi powiedzieć to nic tu po mnie - wyszłam z pomieszczenia. Gdy byłam przy wyjściu z SIP Marco złapał mnie za nadgarstek, po czym mnie odwrócił.
-To nie jest tak że nie chce tylko ja nie mogę. A to i tak jest sprawa między mną, a nim - uśmiechnął się zalotnie. Westchnęłam po czym się odezwałam.
-Okej niech ci będzie, odwieziesz mnie ?
-Tak - odpowiedział po czym poszliśmy do jego samochodu. Całą drogę tak jak zwykle pokonaliśmy w ciszy.
-Dzięki za wszystko - uśmiechnęłam się, po czym wysiadłam z samochodu i udałam się do domu. Gdy weszłam do domu i szłam do swojego pokoju. Usłyszałam wołanie z salonu.
-Marcela chodź tutaj - krzyczał Łukasz jak by nie mógł wstać i podejść, a nie krzyczy na całe mieszkanie.
-Idę.
-Siadaj - powiedział Łukasz stanowczo. -Teraz masz nam opowiedzieć co się stało ?
-No to Marco i Erik się kłócili, niestety ja nie wiem o co bo Marco nie chciał mi powiedzieć. Wracając do historii to ja poszłam ich uspokoić bo zaczęli się szarpać, wtedy Erik niechcący mnie uderzył.
-To dobrze że gorzej to się nie skończyło - powiedziała Ewka.
-Dobra na jedno pytanie nam odpowiedziałaś to teraz na kolejne. Co się wydarzyło między tobą a Marco ? On cię skrzywdził jak tak to powiedz, ja się z nim rozprawie - pierwszy raz poznałam Łukasza z tej strony, on zawsze jak najdalej od bójek, a teraz by się bił.
-A co to jakieś przesłuchanie ? - spytałam z ironią.
-Jeśli mi nie odpowiesz to zaraz pojadę do niego i on mi wszystko powie.
-Ile razy mam ci mówić że nic się nie stało, a i w końcu jestem dorosła i wiem co robię.
-Tylko że ja ci nie wierze.
-Łukasz przestań już - Ewka starał się uspokoić Łukasza. -Marcela jest dorosła może robić co chce, przecież nie jest małym dzieckiem żeby ją pilnować.
-Ja prowadzę ważną z Marcelą.
-A mogę wiedzieć komu ty wierzysz ? - spytałam po czym dodałam. -A ja chyba lepiej wiem co się tam działo bo z nim byłam.
-To dlaczego ty i on się zmieniliście po tym powrocie ? Wcale ze sobą nie rozmawiać i się chyba unikacie.
-Nie rozmawiamy ze sobą bo każdy nas sobą swata, a my do siebie nie pasujemy.
-Dobra mów sobie co chcesz, ale ja dzwonie po Reus'a - Łukasz wstał i gdzieś sobie poszedł.
-Nie przejmuj się on czasem taki jest - powiedziała Ewka po czym mnie przytuliła.
-Dlaczego on mi nie wierzy ? - spytałam.
-Naprawdę ty i Marco się zmieniliście więc musiało się coś stać, ale jak nie chcesz to nie mów. To są i tak twoje i jego sprawy - nagle do oczu napłynęły mi łzy.
-Ewka ale na prawdę nic się miedzy mną a nim nie stało - starałam się wybrnąć z niekomfortowej sytuacji.
-Nie płacz wszytko jest dobrze - po raz kolejny mnie przytuliła.
-Marco zaraz przyjedzie - powiedział Łukasz.


                                                      ***



Po jakiś 10 minutach w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Po chwili w salonie pojawił się Reus.
-Marcela co ci jest ? - spytał zatroskany.
-Nic - spojrzałam na niego ze szklonymi tęczówkami.
-Marco siadaj - powiedział Łukasz. -To może ty mi powiesz co między wami się wydarzyło, bo z niej nic nie da się wyciągnąć.
-Między nami nic nie zaszło.
-To dlaczego się tak zmieniliście ? - spytał ponownie.
-Z czasem ludzie się zmieniają - spojrzał się na mnie po czym się uśmiechnął.
-Jaki z ciebie poeta - powiedział ironicznie Łukasz. -A teraz może tak powiedzieć nam na serio - czułam że Łukasz się zaraz wszystkiego dowie, więc wstałam jak by nic i po cichu poszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i tak po prostu zaczęłam płakać, te wszystkie wydarzenia na mnie źle działają. Musiałam dać opust emocjom.



                                                    ***

                                                    (oczami Marco)



To wszystko zaczęło mnie przerastać, miałem nawet takie myśli żeby skończyć granie, ale po czasie mi przeszło. Piłka nożna jest dla mnie bardzo ważna. Od teraz muszę zacząć wszystko naprawiać a nie żyć przeszłością . Akcja z pod stadionu kiedy wymieniłem się z Erikiem słowami, coś we mnie pękło i to ja zacząłem tą szarpaninę. Kiedy Marcela oberwała dopiero wtedy przestaliśmy się bić. Poszedłem z Marcelą i pomogłem jej z tą raną, po czym ją odwiązałem do domu.


                                                   ***



Gdy byłem u siebie w domu i miałem robić sobie coś do zjedzenia, usłyszałem dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu było napisane że to Łukasz.
-Cześć Marco. Możesz przyjechać ? - powiedział Łukasz.
-Zaraz będę - odpowiedziałem po czym poszedłem do samochodu.
Przez całą drogę zastanawiałem się co odemnie chce Łukasz. Jego głos był trochę inny niż zawsze a może coś się stało. Kiedy byłem pod drzwiami zadzwoniłem i we własnej osobie otworzył mi drzwi. Poszliśmy do salonu i tam zobaczyłem Marcele jak by płakała. Bardzo chciałem ją przytulić i pocieszyć, żeby się uśmiechnęła. Niestety nawet tego nie mogłem zrobić tylko po prostu ją spytałem, co jej jest. Kiedy Łukasz zaczął swoje przesłuchanie myślałem co Marcela mogła powiedzieć, żeby nasze rozmowy były podobne. Łukasz był aż tak zajęty tymi pytaniami, że po kilku minutach zobaczył że Marceli nie ma.
-A gdzie jest Marcela ? - spytał.
-Poszła.
-Miała tu siedzieć - powiedział trochę wściekły, po czym ruszył w stronę jej pokoju.
-Łukasz ja z nią porozmawiam. Zrozum nic się między nami nie stało. Ja coś do niej czuję, więc nie mogłem jej nic zrobić, jest zbyt ważna dla mnie.
-Dobra wierze ci, idź z nią porozmawiaj - powiedział Łukasz, a ja aż odetchnąłem z ulgą.
Po cichu wszedłem do pokoju i zobaczyłem Marcele która była zrozpaczona. Leżała na łóżku, wtulona w  poduszkę, przy czy płacząc. Postanowiłem że zaryzykuję i się położę koło niej, kiedy leżałem koło niej, przytuliłem ją.
-Marcela proszę cię nie płacz - podniosła głowę i chyba nie wierzyła że to ja.
-Co ty tutaj robisz ? - spytała po czym uwolniła się z mojego uścisku.
-Przyszedłem do ciebie za Łukasza. Nic nie wie co się stało.
-To dobrze, Marco możesz wyjść chce zostać sama - uśmiechnęła się.
-Jak chcesz, cześć - pocałowałem ja w policzek. W głębi duszy chciałem żeby mnie zatrzymałam i żebym z nią został, ale to były tylko moje marzenia.
-Masz być jutro na treningu - powiedziała.
-Będę - uśmiechnąłem się i wyszedłem. Kiedy szedłem do wyjścia, zatrzymał mnie Łukasz.
-Dlaczego tak szybko wyszedłeś ?
-Ponieważ Marcela była zmęczona, zresztą ja też jestem. Cześć - powiedziałem wychodząc z domu.


                                                     ***



Kiedy byłem już w swoim mieszkaniu zrobiłem sobie coś do jedzenia, w końcu nie będę cały dzień głodował. Gdy byłem sam w domu i zaczęło mi się nudzić, zadzwoniłem do Mario żeby przyjechał.
Po trzech sygnałach usłyszałem głos w telefonie.
-Słucham ? - powiedziała jakaś kobieta.
-Mogę rozmawiać z Mario - powiedziałem.
-Mario ktoś do ciebie - krzyczała kobieta.
-Halo - usłyszałem kumpla.
-Możesz przyjechać do mnie ? - spytałem.
-No wiesz jestem trochę zajęty, a jest to coś ważnego ?
-Nie spoko nie musisz przyjeżdżać - powiedziałam po czym dodałem. -Cześć - rozłączyłem się.
Miałem dzwonić jeszcze do Kevina, ale już nawet nie chce mi się nic. Poszedłem do salonu i włączyłem telewizor, leciał jak zawsze jakiś badziewny serial. Który obejrzałem, ale gdy by ktoś mnie zapytał o czym był, na pewno nie był bym w stanie odpowiedzieć, bo nic z niego nie pamiętałem. Oglądałem te seriale tak aż do wieczora. Wieczorem wybrałem się na krótkie bieganie, a później po bieganiu wziąłem prysznic i zrobiłem sobie coś do zjedzenia. Gdy zjadłem i przeleciałem wszystkie kanały i nic mnie zaciekawiło, poszedłem spać.



                                                       ***

                                                        (oczami Marceli)



Kiedy ktoś mnie przytulił od tyłu poczułam takie ciepło, od tej drugiej osoby. Byłam pewna że ta osobą okaże się być Łukasz, ale się myliłam tak jak zawsze, bo to był Marco. Szczerze nie czułam już aż tak bardzo urazy do niego za te porwanie. Widać że się stara poprawić ze mną kontakt. Kiedy pojechał wstałam i poszłam zrobić sobie coś do zjedzenia. Kiedy zjadłam tosty poszedłem do siebie i włączyłam laptopa. Po chwili wpadł do głowy mi pomysł że obejrzę Love Rosie, kocham ten film który już znam na pamięć. Mogę go oglądać 1000 razy a mi się nie znudzi, niektórzy kochają tego Kevina w domu a ja ten film. Po prostu jest świetny nie do opisania.
Gdy tak sobie oglądałam ten film nawet nie pamiętam w której chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.



                                                        ***

                                                        (oczami Łukasza)



Po rozmowie z Marcelą i Marco dotarło do mnie, że za bardzo mnie poniosło i powinienem ich przeprosić za to. Marcela jest dla mnie jak młodsza siostra i może to dlatego mnie aż tak poniosło. Nigdy nie dopuszczę żeby ktoś zranił Marcela, a jak by ktoś coś jej zrobił to by miał do czynienie ze mną, więc nie warto. Kiedy się już tak dobrze uspokoiłem, poszedłem do Marceli żeby ją przeprosić. Niestety Marcela spała z laptopem, więc wziąłem laptopa i położyłem go na biurku, po czym poszedłem do sypialni.
-Pogodziłeś się z nią ? - spytała Ewka.
-Śpi, a nie będę jej budził - powiedziałem i położyłem się koło mojej żony.
-Jutro z nią porozmawiasz - powiedziała, a następnie zgasiła światło.
-Na pewno - pocałowałem ją w policzek, po czym dodałem. -Dobranoc - przytuliłem Ewkę.
-Dobranoc.


__________________________________________________________________

W końcu napisałam ten rozdział. Nie wyszedł tak jak za bardzo chciałam, ale się pojawił.
Mam nadzieję że chociaż trochę się spodoba :)


Na miły wieczór pszczółki z dzisiejszego meczu. ;)