wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 15

                                                  ***

                                                  (oczami Marceli)



     Wstałam dzisiaj bardzo wcześnie, bo aż wpół do siódmej. Tak, to dzisiaj mieliśmy lecieć na Kretę.
Bardzo ciesze się z tego wyjazdu, ponieważ trochę od wszystkiego odpocznę. Mam nadzieję że będą to najlepsze wakacje ze wszystkich, które już miałam. Kiedy się już dobrze przebudziłam, wzięłam się za naszykowanie ubrań i poszłam do łazienki. Zdjęłam bieliznę i weszłam pod prysznic. Pociągnęłam za pokrętło i poczułam ciepłą wodę, która spływała po moim ciele.


                                                  ***



     Po prysznicu sprawdziłam czy wszystko mam w walizce i poszłam zrobić śniadanie. Wszyscy chyba jeszcze spali, ponieważ nikogo nie było słychać, ani widać. Wyciągnęłam z lodówki różne warzywa i masło, po czym zaczęłam robić kanapki. Trochę mi się nudziło i na kanapkach zrobiłam różne buźki. Kiedy wszystko zrobiłam, czyli jak zarazie tylko kanapki, postawiłam na stole. Po czym wzięłam się za wyciskanie skoku, kiedy wszystko dosłownie było już gotowe. Na dół przyszła rodzinka Piszczków.
-Witam śpiochów - z całej trójki chyba najlepiej wyglądał Łukasz, który nie był aż tak zaspany. Ewka z Sarą wyglądały jak by tylko spały godzinę.
-Cześć ranny ptaszku - odgryzł się Łukasz za wszystkich.
-Cześć ciociu - powiedziała zaspana, a zarazem uśmiechnięta Sara. -Mogę tamtą kanapkę ? - wskazała paluszkiem.
-Oczywiście - podałam Sarze kanapkę którą wybrała.
     Wszyscy zasiedliśmy w ciszy do stołu i zaczęliśmy konsumować śniadanie. Gdy wszyscy zjedli, ja wzięłam się za mycie naczyń, Ewka poszła się szykować, a jej mąż pojechał zawieść swoją córkę do rodziców, którzy w tym czasie są w Dortmundzie. Kiedy wszystko już umyła i posprzątałam, poszłam do siebie zrobić lekki makijaż i byłam już gotowa. Złapałam za uchwyt walizki i poszłam z nią do przedpokoju, gdzie stały już walizki gospodarzy domu.
Po jakiś 15 minutach wszytko było już gotowe i mogliśmy jechać na lotnisko. Czas dojazdu do naszego celu którym było lotnisko, bardzo szybko mi miną, bo nawet nie wiem kiedy znajdowaliśmy się na parkingu. Łukasz jak na mężczyznę przystało wyciągnął wszystkie walizki i poszliśmy na odprawę.
     Kiedy przechodziliśmy przez bramki przez bramki ujrzałam że wszyscy już są i czekają tylko na nas. Cała odprawa prawie poszła bardzo sprawnie, gdyby urządzenie które sprawdzało walizki nie zaczęło piszczeć. Na szczęście nie była to moja walizka tylko Łukasza, ale co później się okazało że to urządzenie źle rozpoznało aparat i to dlatego. Kiedy wszystko zostało wyjaśnione nawet się nie spostrzegłam kiedy siedziałam już na wygodnym siedzeniu w samolocie. Niestety osoba która siedziała koło mnie za bardzo nie poprawiała mi humoru, tylko przeciwnie. Nie będę wam pisać kto to był bo ty jest wiadome.



                                                  ***

                                                  (oczami Marco)



     Dzisiaj wstałem dość wcześnie ponieważ leciałem na zasłużone wakacje. Na przebudzenie się poszedłem wziąć letni prysznic, który powinien mnie przebudzić. Szczerze powiem że chyba jeszcze nigdy tak w życiu nie byłem zaspany jak teraz . Gdybym się teraz położył na łóżko na pewno bym zasną i zaspałbym na samolot. Dlatego od razu po prysznicu poszedłem zrobić sobie śniadanie i mocną kawę. Dzięki której mam nadzieję że nie będę tak zaspany jak teraz.


                                                  ***



     Kiedy zjadłem śniadanie, wziąłem walizkę i poszedłem do samochodu. Wszystko sprawdziłem czy jest wyłączone i zamknąłem dom, po czym pojechałem na lotnisko. Na miejscu zobaczyłem tylko Mario i Ann, czyli wszyscy jeszcze nie dotarli i trzeba było na resztę czekać.
-Siema stary - powiedziałem do Mario.
-Siema - poklepał mnie po plecach.
-Ann wypiękniałaś - zwróciłem się do dziewczyny mojego kumpla.
-Dziękuję - uśmiechnęła się.


                                                  ***



     Przez cały czas rozmawiałem z Mario i Ann, a także z osobami które dojeżdżały na lotnisko. Kiedy wszyscy byliśmy już w samolocie, ujrzałem że będę siedział koło Marceli i Mario. Jestem pewny że ona z tego faktu nie jest zadowolona, ale dobrze że Mario siedział koło mnie, bo będę mógł z nim rozmawiać.



                                                  ***

                                                   (oczami Marceli)




     Kiedy wygodnie się usadowiłam to w trakcie tego stewardessa mówiła to co zawsze każda mówi. Nie chciało mi tego słuchać bo za każdym razem ta sama formułka, aż ja sama mogłam się tego nauczyć na pamięć.
-Proszę zapiąć pasy - powiedziała kobieta, a ja posłusznie je zapięłam.
     W samolocie zaczęły działaś silniki i ruszył z miejsca, po paru sekundach uniósł się do góry i już byliśmy nad ziemią. Kiedy byliśmy już dość wysoko ujrzałam piękny widok za okna, który za chwile zakryły chmury. Ten lot miał trochę potrwać, więc wyjęłam słuchawki z torby i włączyłam muzykę z telefonu, po jakimś czasie odpłynęłam.



                                                  ***

                                                  (oczami Marco)



     Za każdym razem kiedy spojrzałem na Marcele, ona patrzyła się w okno, chociaż ciągle były tam tylko chmury. Z tego mogłem się domyślić że mnie unika. Chciałem do niej zagadać, ale tego nie potrafiłem zrobić, a może bałem się że mnie odrzuci? Myślę że nie powinienem ją już darzyć żadnym uczuciem, w końcu jestem z Caro. Gdy zaczęło mi się nudzić zacząłem rozmawiać z Mario.
-No to masz jakieś plany na wakacje ? - spytałem Mario.
-Jak na razie żadnych nie mam - odpowiedział.
-Może powyrywamy jakieś dupeczki ? - zaproponowałem.
-Marco ja wszystko słyszę, a i pamiętaj że masz dziewczynę - wtrąciła Ann.
-No ale nam dwóch będzie o wiele raźniej, niż ja sam.
-Mario nie będzie w tym uczestniczył w tym - Ann zaczęła chyba się nawet trochę denerwować tą dyskusją, która między nami zaszła.
-Dobra niech ci będzie - Ann ucieszył się z tego że zwyciężył, a ja ułożyłem się wygodnie i starałem się zasnąć.



                                                  ***

                                              (narracja trzecioosobowa)



     Obydwoje darzyli się jakimś uczuciem wobec siebie ale wiedzieli o tym tylko oni. Marco z jednej strony starał się zapomnieć o Marceli i dlatego związał się z Caro, a z drugiej chciał żeby  Marcele   to zabolało. Chciałby żeby to wszystko się inaczej potoczyło, ale niestety wszystko się inaczej ułożyło niż chciał. Miała być dla niego bliską osobą, lecz on już stracił w to nadzieję i zaczął się podawać.
     Dla Marceli blondyn zaczął znaczyć coś więcej, ale bała się to mu powiedzieć. Niestety z każdego dnia te uczucie zaczęło znikać, przynajmniej ona tak myślała. Chciała się z nim pogodzić, lecz on miał już swoje życie. Wrócił do swojej byłej co bardzo ją zabolało. Na początku nawet rozmyślała czy wrócić do ojczyzny i o wszystkim zapomnieć. Chciała zapomnieć o uczuciu które darzyła Marco i odciąć się od tego. Nie chciała przeszkadzać mu w życiu które zaczął sobie układać. Na tym wypoczynku chciała wszystko przemyśleć i podjąć dobrą decyzje, jak teraz postąpi, ale czy będzie jej to dane o tym się na pewno dowiemy w najbliższym czasie.



                                                  ***

                                                 (oczami Marceli)



     Bardzo dobrze mi się leciało samolotem dopóki stewardessa nie zaczęła mówić.
-Proszę państwa zapiąć pasy i założyć maski, ponieważ będzie lądowanie awaryjne - na początku byłam bardzo szokowana tym co ona mówi, po chwili wszystko do mnie dotarło i zrobiłam posłusznie to co mi kazała.
     Każdy był wystraszony i modlił si,ę żeby wszystko się udało, Spojrzałam przez okno przy którym siedziałam i zobaczyłam morze, żadnego lądu, czyli nie mieliśmy żadnych szans. Ja nie chciałam jeszcze umierać miałam jeszcze wiele rzeczy które chciałam zrobić, a teraz mogę o tym zapomnieć na zawsze.
     Gdy samolot między morzem dzieliło z 4 metry zamknęłam oczy. Jak nawet nie minęła minut poczułam zderzenie z wodą, po kilku sekundach woda zaczęła się pokazywać na pokładzie. Nie minęło 2 minuty a wzięłam mój ostatni wdech w moim życiu. Kiedy zaczęło mi brakować tlenu, woda zaczęła się wdzierać w mój organizm i zapełniła całe moje płuca. Wtedy czułam ogromny ból i strach przed śmiercią, która niestety przyszła na moją kolej. Kiedyś jakiś pan powiedział, że ktoś tam na górze liczy nam czas, a teraz może dostanę na to odpowiedź.

_____________________________________________________________

Bardzo chciałam was przeprosić że nic nie dodawałam przez taki długi czas. Postaram się żeby już nigdy nie było takiej przerwy, ale tego nie obiecuje. Wiem że ten rozdział powinien być dłuższy, ale dopiero dzisiaj znalazłam natchnienie i napisałam, w końcu tą piętnaste.
Do zobaczenia wkrótce :)