piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 10

Ze snu wyrwał mnie czyjś głos, przetarłam oczy i ujrzałam Sarę.
-Ciociu wstawaj bo się gdzieś spóźnisz - powiedziała, a do mnie dotarło że muszę jechać na trening BVB, po tych wszystkich wydarzeniach aż zapomniałam.
-Zaraz przyjdę - powiedziałam,  a Sara wyszła z pokoju. Ja pospiesznie wstałam i spojrzałam przez okno jaka jest pogoda. Wyglądało że jest ciepło, więc wzięłam miętowe rurki i T-shirt. Szybko się przebrałam, po czym został mi tylko makijaż. Kiedy byłam gotowa wzięłam telefon i poszłam do kuchni, był tam tylko Łukasz.
-Cześć śpiochu - powiedział.
-Nie jestem śpiochem - oburzyłam się.
-Będziesz coś jadła ? - spytał.
-Nie jestem głodna, możemy jechać jak coś - oznajmiłam go.
-To choć będziemy wcześniej - powiedział a ja poszłam za nim.



                                                  ***




Droga bardzo szybko mi minęła. Kiedy byliśmy pod stadionem, brakowało tylko Marco, Marcela i Mario. Po paru minutach pojawili się tylko ci dwaj ostatni.
-Cześć Marcela - powiedział Mario po czym mnie przytulił.
-Cześć - powiedziałam.
-Ej a gdzie jest Reus ? - spytał Erik.
-Nie wiem - powiedział najlepszy przyjaciel Marco.
-A może wiesz co się z nim dzieje bo przez ten cały czas jest nie obecny ? - spytał ponownie.
-Na to pytanie też ci nie odpowiem w ogóle nasz kontakt się pogorszył. On jest taki inny bardzo się zmienił w tym czasie - powiedział Mario, a bardziej się chyba wyżalił. Było mi go szkoda bo jego to bolało że nie wie co dzieje się z jego przyjacielem. Najgorsze z tego było to że ja chyba wiem dlaczego, Marco się tak zachowuję. Chciałabym komuś o tym powiedzieć, ale to mogło by się bardzo źle skończyć.
-Później się zastanowimy dlaczego się tak zachowuję, a teraz lepiej chodźmy na trening - powiedział Sven. Wszyscy go posłuchali, chłopaki poszli do szatni, a ja do swojego pokoju.
Weszłam do pokoju i położyłam swoje rzeczy, po czym ujrzałam piękny aparat, którym dzisiaj będę robić zdjęcia. Sięgnęłam po te cudo i poszłam w stronę murawy. Chłopaki już byli i biegali kółka, a ja podeszłam do Kloppa się przywitać.
-Dzień dobry - powiedziałam.
-Dzień dobry - powiedział trener, był chyba trochę nieobecny i nie miał dzisiaj dobrego humoru.
-Coś się stało bo nie jest pan w humorze, albo mi się wydaję.
-Może trochę, zastanawiam się co dzieję się z Reus'em nie ma go na treningu, nawet nie odbiera telefonu.
-Mogę pojechać zobaczyć co się z nim dzieje - wypaliłam.
-Jakbyś mogła - powiedział. Jeju mogłam się zastanowić 100 razy za nim coś powiem, a nie bez zastanowienia mówić, po prostu zajebiście.
-To dobrze - powiedziałam, i poszłam do pokoju odłożyć aparat, i wziąć swoje rzeczy. Poszłam jeszcze do szatni chłopaków wziąć kluczyki od samochodu Łukasza.



                                                 ***




Kiedy byłam pod domem tego idioty, długo siedziałam w samochodzie za nim wyszłam z niego. Gdy byłam pod drzwiami nacisnęłam parę razy dzwonek, niestety nikt nie raczył mi ich otworzyć, więc weszłam do środka. W domu była ogromna cisza postanowiłam że go poszukam. Kiedy znajdowałam się w kuchni usłyszałam że ktoś schodzi po schodach. Czekałam aż ta osoba przyjdzie do kuchni, długo na nią czekać nie musiałam bo od razu przyszła.
-Marcela co ty tutaj robisz ? - chyba był w ogromnym szoku, ale tego nie byłam pewna.
-Sprawdzam czy żyjesz - powiedziałam.
-Jak widać żyję, ale ty byś na pewno chciała żebym nie żył - powiedział po czym zaczął czegoś szukać po szafkach.
-Może i bym tak chciała, ale ty możesz pomyśleć o innych, a nie tylko o sobie. Każdy się o ciebie martwi, a ty masz wszystko w dupie - Marco po moich słowach zamarł, po chwili się odezwał.
-Twoje marzenie może się spełni - jego słów nie wzięłam do siebie. On na pewno by nie wtargnął na swoje życie.
-Marco spakuj się i jedziemy na trening.
-Ja nigdzie nie jadę - powiedział stanowczo.
-Jedziesz i koniec.
-Na pewno nie jadę - czy on musi być aż tak uparty, postanowiłam że go sama spakuję i choćby siłą go zaciągnę go do samochodu.
-Gdzie ty idziesz ? -spytał.
-Gdzieś - poszłam i zaczęłam szukać jego sypialni. -Co ci pakować ? - spytałam, kiedy byliśmy w sypialni.
-Nic.
-Marco! -krzyknęłam.
-No nic - pokazał spakowaną torbę.
-Aha. To jak masz torbę to chodź.
-Idę.



                                                  ***




Całą drogę pokonaliśmy w ciszy. Kiedy byliśmy pod stadionem, zamknęłam drzwi od samochodu żeby nie wyszedł.
-Marco masz mnie teraz słuchać - powiedziałam poważnie. -Masz być tym starym Marco który cieszył się grą, masz chodzić na treningi i ćwiczyć, a nie pływać w obłokach. To co się między nami stało nikt nie wie jak coś. Na to chyba tyle miałam ci do powiedzenia - otworzyłam drzwi od samochodu i poszłam do szatni chłopaków, żeby odłożyć klucze od samochodu Łukasza. Kiedy miałam wychodzić z szatni Marco złapał mnie za nadgarstek.
-Przepraszam - powiedział a ja wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam do siebie.
Nigdy w życiu mu już nie zaufam po tym co mi zrobił. Bardzo mnie zranił myślałam że jest inny, ale się myliłam tak jak zawsze. Nie mogę go ciągle unikać bo ktoś się domyśli że coś jest nie tak. Gdy tak sobie rozmyślałam znalazłam się koło pokoju, weszłam do niego i wzięłam aparat ten co wcześniej miałam. Od razu kiedy weszłam na murawę poszłam do trenera.
-Marcela i co z nim jest ? - spytał zamartwiając się.
-Zaraz trener będzie mógł z nim porozmawiać bo przyjechał ze mną - w tej chwili ujrzeliśmy wychodzącego Marco z tunelu. -O wilku mowa - powiedziałam.
-Marco chodź tu - powiedział Klopp. Ja za bardzo nie chciałam być przy tej rozmowie, więc postanowiłam że odejdę, ale trener mnie zatrzymał.
-Tak trenerze ? - powiedział Marco który już stał koło nas.
-Dlaczego cię nie było na treningu że aż Marcela musiała ciebie przywieść ? - spytał Klopp.
-Zaspałem - powiedział zakłopotany.
-Nie wierzę Ci - powiedział Klopp do niego. Widać było po Marco że nie wiedział co powiedzieć, podczas gdy Klopp się na niego patrzył bacznym wzrokiem. Ja zastanawiałam się czy mu pomóc, a może go wkopać. Po chwili postanowiłam że mu pomogę.
-To prawda co Marco mówi, jak przyjechałam to on jeszcze spał - stanęłam w obronie Marco. Tak ja mam takie wielkie serce że postanowiłam mu pomóc. Gdy to mówiłam przez twarz Marco przeszedł cień zaskoczenia, ale gdy trener podniósł wzrok ze mnie na niego, to przytaknął głową z poważnym wyrazem twarzy.
-Masz szczęście że Marcela Cię obroniła - powiedział Klopp uśmiechając się po czym dodał. -Dołącz do chłopaków.



                                                  ***




Po treningu chłopaków gdy przechodziłam koło ich szatni, nagle ktoś mnie zatrzymał tą osobą okazał się być Erik.
-Marcela co dziś robisz ? - uśmiechnął się.
-Na dzisiaj nie mam planów - odwzajemniłam uśmiech. 
-To może byśmy wyszli o 19 do kina ?
-Mi pasuję - bardzo się ucieszyłam się z tego wyjścia może na chwilę o wszystkim zapomnę. Nagle koło nas przeszedł wściekły Marco który wchodząc do szatni trzasną drzwiami. Spojrzeliśmy z Erikiem na siebie zdziwieni po czym wzruszaliśmy ramionami i poszliśmy każdy w swoją stronę.



                                                  *** 





Podczas czekania na Łukasza postanowiłam wyciągnąć telefon sprawdzić która jest godzina. Nie zdążyłam nawet jej sprawdzić, a telefon wyleciał mi z rąk, roztrzaskując się na betonie. Kucnęłam i zaczęłam zbierać jego części po czym go złożyłam. Nagle usłyszałam jakąś kłótnie niedaleko mnie. Wstałam a moim ukazał się Marco i Erik, którzy się kłócili, a po chwili zaczęli szarpać. Pobiegłam do nich żeby ich uspokoić.
-Ej spokój - krzyknęłam, a gdy nie otrzymałam zamierzonego skutku postanowiłam ich rozdzielić. Nie zdążyłam niczego zrobić a przeszedł mnie straszliwy ból na twarzy. Oberwałam tak że aż upadłam na ziemię. Wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestali się bić i spojrzeli na mnie. Dotknęłam ręką mojej wargi po czym spojrzałam na dłoń, na której była krew. Na początku byłam trochę w szoku ale po chwili doszło do mnie co się stało i kto mnie tak załatwił. Tą osobą okazał się być ...      


_____________________________________________________________________

Bardzo was przepraszam że tak późno dodaję rozdział który miał się pojawić już dawno, ale mam bardzo mało czasu. Niedługo mam wywiadówkę więc muszę poprawić parę ocen.
Jeżeli chodzi o następny postaram się dodać go jak najszybciej. :)


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 9

     Mężczyzna momentalnie zamarł, podniósł głowę i spojrzał w moje zrozpaczone oczy. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez chwile. I nagle coś we mnie się odezwało, w sekundę pociągnęłam za skrawek materiału odsłaniając twarz oprawcy. Na naszych twarzach można było odczytać ogromny szok. Na jego dlatego ponieważ nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, a na mojej że nie spodziewałam się ujrzeć te twarz, tą twarz którą znałam.
Moim oprawcą okazał się być .... Marco.

-To ty ... -mówiłam zaskoczona ściszonym głosem. -Jak mogłeś mi to zrobić !?! - zaczęłam na niego krzyczeć, gniew rozszedł się po całym moim ciele. -Ty sukinsynie ! - Marco nagle jakby się obudził i zaczął naskakiwać na mnie.
-Bo co ty taka niby święta jesteś. Może zastanów się nad sobą, a nie na mnie obarczasz całą winą. Myślisz że możesz wszystko, a tak właśnie nie jest. Jesteś zwykłą ... - w tej chwili przerwał i nie dokończył tego co chciał powiedzieć. Bardzo mnie zabolały jego słowa, które mówił bez skruchy.
-No dokończ jaka jestem - po policzku spływały mi pojedyncze łzy. Marco nie chciał dokończyć więc ja postanowiłam zrobić to za niego. -Jak nie chcesz powiedzieć to ja to powiem za ciebie. Jestem zwykłą suką, zgadza się ? - byłam pewna w tej chwili że się pomyliłam co do jego osoby, wydawał się za dobrego, fajnego chłopaka, a tutaj okazuje się być takim chamem.
-Sama to powiedziałaś - powiedział łagodnie.
-Bo ty byś tego nie powiedział tylko stchórzył. Myślałam że jesteś inny, a ty jesteś gorszy nawet on nich - miałam w tej chwili wszystko w dupie co sobie o mnie pomyśli. Znienawidziłam go nie wiem jak taki ktoś może coś takiego zrobić. -Powiedz coś, czy będziesz siedział jak jakiś matoł - Marco wstał i się do mnie zbliżył trochę.
-Co kurwa mam ci powiedzieć. Myślisz że jesteś idealna a ty też jesteś tak jak inne dziewczyny. Ja się w tobie zakochałem ale chyba też się pomyliłem co do twojej osoby. Przepraszam cię za to co zrobiłem.
-Jeśli myślisz że zwykłem przepraszam wszystko naprawi to się mylisz, zapamiętaj jesteś już dla mnie nikim. Zniknij z mojego życia a ja z twojego, zapomnijmy że wogule się poznaliśmy. Nie chce cię znać, nie wiem jak z Łukaszem ale najlepiej będzie jak bym cię nie widziała. Rozumiesz mnie ?
-Tak. Niech ci będzie ja zniknę z twojego życia a ty z mojego.
-Teraz masz mnie zawieść do domu - rozkazałam mu. Marco zgasił w domu światło i wyszliśmy. Jak dobrze było poczuć te świeże powietrze. Wsiedliśmy do samochodu i w ciszy pojechaliśmy.



                                                     ***




Ta podróż trochę trwała ale gdy byliśmy pod domem Piszczków to mnie Marco obudził.
-Wstawaj już jesteśmy - mówił, telepiąc moim ramieniem. Kiedy się obudziłam spojrzałam na niego i się odezwałam.
-Dziękuję że mnie odwiązałeś - wymusiłam na swoich ustach uśmiech, po czym dodałam. -A bym zapomniała, to za to jak chciałeś mnie nazwać - uderzyłam go z liścia, po czym wysiadłam z samochodu i ruszyłam  w stronę domu.
Weszłam po cichu do mieszkania żeby nikogo nie obudzić bo zapewne spali. Gdy doszłam do mojego pokoju rzuciłam się na łóżko, którego mi brakowało. Leżałam na nim przez chwile po czym wstałam i poszłam wziąć kąpiel. Napuściłam wody do wanny i dodałam trochę ukochanej przeze mnie wanilii. Zdjęłam z siebie odzież i weszłam do wody, poczułam wielką ulgę że już jestem w domu. Gdy tak sobie odpoczywałam doszłam do tego, że dobrze że tym sprawcą okazał się Marco, a nie inny mężczyzna. Po bardzo długiej kąpieli wyszłam z wody i dobrze wytarłam swoje ciało, po czym założyłam czyste ubrania. Gdy byłam w pokoju podłączyłam telefon do ładowarki. Weszłam pod kołdrę i poczułam ciepło już mogła bym tutaj zostać na zawsze. Kiedy wymyśliłam sobie różne historię, odpłynęłam do krainy Morfeusza.



                                                       ***

                                                        (oczami Marco)



 Bardzo nie chciałem żeby tak wyszło, miało być inaczej. Miałem ją trochę nastraszyć i uwolnić, ale to wszystko zaszło za daleko. Tego co się wydarzyło wogule nie powinno być. Nawet nie wiem w którym momencie straciłem panowanie nad tą całą sytuacją. Nie wiedziałem że Marcela przez to wszystko będzie się chciała zabić, na moje szczęście dobrze że były to tylko witaminy, a nie co inne.
Później kiedy zacząłem ją całować czułem się jak w jakim transie, dopiero gdy usłyszałem jej głos wyrwałem się z tego. Ale następny ruch z jej strony się nie spodziewałem, szokowała mnie tym co zrobiła, za bardzo nie wiedziałem co mam w tamtej chwili zrobić.
Z jej ust zaczęły padać słowa które bardzo mnie zabolały, a gdy zaczęła się wymiana zdań, chyba dla obu stron było to bardzo trudne. Najgorsze co mogło się stać to było to że mam zniknąć z jej życia, ale musiałem jej to obiecać więc postaram się jej dotrzymać.
Gdy ją odwiozłem do domu zaskoczyłam mnie po raz drugi, powinienem się tego spodziewać że mnie uderzy za to co zrobiłem. Kiedy wyszła z samochodu od razu pojechałem do domu. Wziąłem prysznic i poszedłem się położyć. W końcu dotarło do mnie że straciłem u niej wszystkie moje szanse, za tą akcję co zrobiłem. Przecież ja muszę zawsze coś spierdolić. Gdy tak rozmyślałem o mojej przeszłości, odpłynąłem.



                                                        ***

                                                        (oczami Marceli)



Kiedy otworzyłam oczy światło raziło moje źrenice. Po chwili wszystko wróciło do normy, wzięłam telefon żeby zobaczyć która jest godzina. Gdy ujrzałam która to jest godzina myślałam że mi oczy wyjdą na wierzch. Była godzina 13. Najgorszą rzeczą jaka mogła być, to że dzisiaj idę do szkoły na godzinę 14:30, więc musiałam się ogarnąć. Na początku ubrałam się w to, w końcu nie będę latać w piżamie, później wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam już gotowa wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do kuchni. Kiedy robiłam sobie kanapki w kuchni pojawiła się Sara.
-Ciocia gdzie ty byłaś ? - spytała mała, a ja ja wzięłam na ręce.
-Kiedy indziej ci powiem, a wy dlaczego wróciliście wcześniej ?
-A tak sobie, trochę zaczęło mi się tam nudzić i tęskniłam za tobą - mała bardzo mocno mnie przytuliła.
-Będziesz jadła kanapki ? - Sara w odpowiedzi pokiwała głową. Posadziłam ją koło mnie po czym podałam jej kanapki i wlałam soku. Sara skonsumowała dwie kanapki aż się jej uszy trzęsły. -Sara, a gdzie mama i tata ? - spytałam.
-Śpią jeszcze - uśmiechnęła się.
-Aha, czyli sama wstałaś ?
-Tak - gdy Sara odpowiedziała w kuchni pojawił się Łukasz, pocałował małą w policzek, a później tak samo mnie.
-Co ty taki zaspany ? - spytałam Łukasza.
-A tak jakoś wyszło, opowiadaj jak tam było z Marco - powiedział po czym zabrał mi kanapkę.
-Wszystko dobrze - postanowiłam że skłamie nie powinien wiedzieć co się tam wydarzyło by by go znienawidził Marco. Jedno to co się dowiedziałam, to że Łukasz wiedział że Marco coś chce zrobić.
-To tylko tyle masz mi do powiedzenia ?
-Tak, a co więcej ? - wiedziałam o co mu chodzi ale musiałam udawać głupią.
-No wiesz - poruszył zabawnie brwiami.
-Mógłby tylko o tym pomarzyć, a tobie tylko jedno w głowie.
-Chciałbym wiedzieć czy zostanę wujkiem - jeju te jego teksty są czasem bardzo męczące.
-To może za parę lat, a i na pewno nie z nim - powiedziałam.
-Nie bądź tego aż tak pewna bo los cię zaskoczy - Łukasz po moim zniknięciu chyba się zmienił, bo stał się z niego jakiś jasnowidz.
-A ty mądry - powiedziałam ironicznie.
-Tatusiu o czym wy mówicie z ciocią ? - spytała się Sara. Łukasz nie wiedział co ma odpowiedzieć więc ja małej udzieliłam odpowiedzi na to, bo od Łukasza by się chyba nie dowiedziała.
-Ciociu to jak ja będę taka duża to ty mi powiesz ?
-Oczywiście - powiedziałam do Sary, po czym dodałam. -Ja będę już się zbierać, bo się spóźnię - oznajmiłam Łukasza.
-Dobra.



                                                     ***




Gdy szłam do szkoły czułam się jak by ktoś mnie obserwował, ale gdy się odwracałam nikogo nie było. Może to przez ta akcję z Marco tak się przewrażliwiłam. Kiedy byłam w budynku od razu poszłam pod sale w której teraz będę mieć przedstawienie swoich prac. Gdy zadzwonił dzwonek przyszło jury i każdy musiał wylosować karteczkę z numerkiem kiedy wchodzi. W mojej ręce znajdował się papierek z ostatnim numerem, więc miałam dużo czasu do wejścia.
-Który masz numer ? - spytał mnie znajomy głos.
-Ostatni a ty ?
-7 - odparł.
-Ciesz się że nie pierwszy - usiadłam na ławce, a koło mnie Felix.    
-Ale stres i tak jest.
-Co to by było bez stresu, same nudy a tak to się coś dzieję.
-Ale ty mądra.
-Wiesz każdy mi to powtarza - Felix spojrzał na mnie po czym wybuchnęliśmy śmiechem, wtedy wszystkie oczy zostały zwrócone na nas.



                                                     ***




Całę czekanie na moją kolej, spędziłam na rozmowie z Felix'em i nową poznana osobą. Vanessa tak właśnie miała na imię, wydawała się być bardzo podobna do nas takie same poczucie humoru, interesowała się sportem i kibicowała tutejszej drużynie. Kiedy wszyscy już byli została kolej na mnie. Wstałam z ławki i weszłam do pomieszczenia.
-Dzień dobry - powiedziałam.
-Dzień dobry - powiedzieli równo.
-Na początku przedstaw nam zdjęcia - powiedziała pani. Ja podeszłam do laptopa i włączyłam zdjęcia które zrobiłam.
-To tyle ich - powiedziałam po skończonej prezentacji zdjęć.
-To teraz wywiad - powiedział wykładowca z którym miałam lekcje. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam z niej kartki po czy je podałam.
-Dziękujemy ci, zaraz ogłosimy wyniki - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z pomieszczenia.
-I co ? - zapytała Vanessa.
-Nie wiem, zaraz ogłoszą wyniki - powiedziałam.
Te oczekiwanie na te wyniki chyba każdego trwało wiecznie. Każdy się przejmował czy przejdzie, a ja podeszłam do tego tak na lajcie. Po chyba 15 minutach jury zaprosiło nas do środka na ogłoszenie wyników.
-Bardzo trudno było nam wybrać te dwie najlepsze, ale bardzo nam się spodobały te trzy prace, więc postanowiliśmy że będą mieć te trzy osoby praktyki tylko w innych miejscach. Zaczniemy od samego końca. Trzecie miejsce zajął albo zajęła - w tej chwili każdy trzymał kciuki żeby to jego imię i nazwisko zostało wyczytane. -Zajęła Vanessa Braun - uściskałam mocno Vanesse.
-Gratuluję zasłużyłaś na to - szepnęłam jej to na ucho, Vanessa poszła w stronę jury.
-Vanessa ty będziesz mieć praktyki z drużyną U-17 Borussia Dortmund - powiedział mężczyzna.
-Dziękuję bardzo - uściskała ręce jury po czy głos zajęła znowu pani.
-To teraz drugie miejsce zajął Felix Kraus - po raz kolejny pogratulowałam i Felix poszedł do jury. Felix miał praktyki za to z U-21. Po pani głos przeją wykładowca.
-Praca która nas bardzo zachwyciła i będziemy chcieli ją opublikować do Marceli Wyszomirskiej - kiedy usłyszałam moje imię i nazwisko nie wierzyłam że to ja zdobyła pierwsze miejsce. Byłam z tego faktu prze szczęśliwa jak nigdy. Teraz została wiadomość u kogo będę mieć te praktyki. Kiedy już wszystko dotarło poszłam stanąć koło Vanessy i Felixa. -Poprosimy żeby wszyscy wyszli oprócz trzech szczęśliwców - wtedy spojrzał na nas wszyscy posłusznie opuścili sale i znowu zaczął rozmowę.



                                                     ***




Kiedy wyszłam z sali humor trochę mi się pogorszył , ponieważ mam praktyki z Borussią, więc będę spotykać Marco, a tego właśnie chciałam uniknąć. Od razu po wyjściu ze szkoły udałam się na SIP bo muszę się dzisiaj zgłosić.



                                                    ***


                                                      (oczami Marco)



Dzisiaj za bardzo nie miałem humoru, ale jakoś muszę dać radę. Wstałem dość późno więc zjadłem coś i pojechałem na trening. Każdy dzisiaj gadał tylko o jednym, że dziś poznamy nową osobę która będzie fotografem. Mnie za bardzo to nie ciekawiło jak wszystkich. Kidy graliśmy na siebie trener mnie poprosił.
-Marco co się z tobą dzieję jesteś ciągle nieobecny, stało się coś ? - spytał. Trenerowi można zawsze wszystko powiedzieć, jeżeli trzeba pomoże, doradzi. Postanowiłem że jednak nie powiem co się dzieję w moim życiu prywatnym, więc musiałem skłamać.
-Jestem trochę przemęczony - powiedziałem.
-Marco ty mnie nie okłamiesz. Jak się rozstałeś z Caroline zachowywałeś się tak samo, czyli jakaś dziewczyna. Marco ale jak nie chcesz to nie mów idź do domu, odpocznij - powiedział, trenera chyba na prawdę nie da się okłamać, albo ja jestem aż taki słaby.
-Dziękuję trenerze - uśmiechnąłem się i poszedłem w stronę tunelu.



                                                   ***

                                                   (oczami Marceli)



Na SIP weszłam bez problemu ponieważ ochroniarz mnie znał. Szłam powoli na murawę słuchając muzyki gdy nagle w coś, albo w kogoś wpadłam, moim oczom okazał się Marco. Miałam już coś mówić ale on mnie wyprzedził.
-Przepraszam, zamyśliłem się - powiedział i poszedł do szatni.
Te słowa co mu mówiłam żeby znikną z mojego życia to chyba wziął do siebie, czyli teraz powinno być coraz lepiej. Po moim zderzeniu ruszyłam ponownie na murawę. Kiedy byłam na murawie podeszłam do trenera.
-Dzień dobry - powiedziałam.
-Dzień dobry Marcela - uśmiechną się Klopp. -Co cię do mnie sprowadza ? - spytał.
-Praktyki - odparłam, a Klopp mnie mocno przytulił.   
-To witaj w naszym gronie, choć pokaże ci ci twój pokój i sprzęt - powiedział a ja ruszyłam za nim. -To tutaj - otworzył drzwi z numerem 11. Na szafkach leżały różne aparaty, mogłam o niektórych tylko pomarzyć bo ich ceny były kosmiczne, a te biuro było teraz tylko dla mnie. -Podoba ci się tutaj ? - spytał.
-I to jak - byłam pełna radości.
-Ja idę poinformować chłopaków na pewno się ucieszą z tej wiadomości.
-Dobrze.
Po obejrzeniu całego biura w którym na pewno będę spędzać dużo czasu, poszłam do chłopaków. Kiedy mnie ujrzeli zaczęli biec na mnie jak jakieś stado zwierząt. Ruszyłam szybko przed siebie uciekając im. Zapewne musiało wyglądać to kosmicznie jak uciekałam przed nimi, dopóki ktoś mnie nie złapał. Wszyscy zaczęli mnie przytulać aż brakowało mi powietrza.
-Udusicie mnie - wydusiłam.
-Sory - powiedział Lewy.
-Wy powinniście chyba trenować, a nie się obijać - powiedziałam.
-Jak Marco może to my też - powiedział Erik.
-Może źle się czuł - starałam się wybronić w oczach chłopaków.
-On zawsze źle się czuje - powiedział Erik.
-Co on mnie obchodzi. Raz biegać - rozkazałam chłopakom, a oni posłusznie poszli. W pewnej chwili koło mnie pojawił się Klopp. -To prawda że Marco się owija na treningach ? - spytałam.
-Tak. Ostatnio się dużo spóźniał a dziś wogule był nieobecny. Marco jest bardzo potrzebny drużynie nie wiem czy nawet zagra w najbliższym meczu - powiedział Klopp.
-Może się ogarnie i będzie tak jak wcześniej - powiedziałam.
-Mam nadzieję. Chłopaki zachowują się jak małe dzieci, trzeba ich ciągle pilnować - pokiwał tylko głową z niedowierzaniem co wyprawiają. Współczuję trenerowi ja bym na pewno z nimi nie wytrzymała. Klopp poszedł do nich, a ja na trybuny.



                                                   ***




Po treningu chłopaków pojechałam z Łukaszem do domu. Gdy weszliśmy do mieszkania, Ewka rzuciła się na mnie jak by mnie nie widziała wieki. Później zaczęła mi opowiadać co dzieję się w Polsce. Gdy tak mi opowiadała, przypomniałam sobie o babci z którą od dawna nie rozmawiałam. Zapomniałam o mojej rodzinie z ojczyzny, bardzo ich zaniedbałam więc będę musiała to
 naprawić.
Gdy Ewka skoczyła opowiadać mi jak tam w Polsce bardzo mnie zaskoczyła tym co powiedziała.
-Marcela mam do ciebie jedno pytanie, tylko odpowiedz szczerze. Czy ciebie i Marco coś łączy ? - spytała. Kiedy zadawała mi te pytanie piłam sok, którego omal nie wyplułam.
-Skąd ci to do głowy przyszło ? - spytałam.
-No przecież byliście gdzieś razem więc to coś znaczy - trochę mnie ta odpowiedź zaskoczyła, ponieważ Ewka też wiedziała że Marco gdzieś mnie zabiera.
-Nie jestem z Marco i nigdy nie będę, wogule nie pasujemy do siebie.
-Zobaczymy czy nie będziecie nie przekreślaj go od razu.
-Dobra żyj w nieświadomości, ja idę do siebie - powiedziałam i poszłam do siebie.
Weszłam do pokoju i ujrzałam laptopa, wzięłam go po czym weszłam na Facebooka i Instagrama zobaczyć co się dzieję. Kiedy mi się znudziło siedzenie na laptopie poszłam wziąć prysznic, a później odpłynęłam w krainę Morfeusza.
 

_______________________________________________________________________

Tak jak obiecałam ten rozdział jest o dłuższy. ;)
Za bardzo nie jest taki jak bym chciała do końca, ale mam nadzieję że się spodoba.
Jeżeli chodzi o następny postaram żeby pojawił się w tym tygodniu.
Bardzo wam dziękuję za komentarze w poprzednim poście, które bardzo mnie zmotywowały do napisania następnego rozdziału.
Pozdrawiam :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 8

Gdy mój oprawca wyszedł nawet nie wiem kiedy zasnęłam w końcu jestem bardzo przemęczona. Kiedy się przebudziłam zobaczyłam przez okno że jest ciemno, czyli musiałam bardzo długo spać bo jak zasnęłam było jeszcze jasno. Po paru godzinach snu i tak byłam wykończona jedną dobrą wiadomością było to że nie widziałam mego oprawcy. Po półtora godziny znowu odpłynęłam.
 

                                                ***


     Po przebudzeniu znajdowałam się sama w pomieszczeniu. Z samotności zaczęłam rozmyślać co ze mną będzie. Zastanawiałam się dlaczego ten mężczyzna mnie przetrzymuje, kto jest moim oprawcą i czy wogule przeżyje. Gdy tak sobie rozmyślałam do pomieszczenia wszedł mężczyzna.
-Już wstałaś księżniczko - powiedział kastorowym głosem po czym dodał. -Co chcesz do jedzenia ? -powiedział łagodnie.
-Nic od ciebie nie chce. Już prędzej umrę niż coś od ciebie zjem - warknęłam do niego.
-No to niedługo - zaczął się śmiać a mnie przeszły ciarki.
-Będziesz miał kłopot z głowy - powiedziałam z ironią.
-Nie martw się zdążymy się jeszcze zabawić - teraz on powiedział z ironią.
-Ty pojebie daj mi spokój a nie na mnie się uwziąłeś. Co ja ci zrobiłam ? - krzyczałam na niego w między czasie zalewając się łzami.
-Pomyśl skarbie.
-Nie mów do mnie skarbie - powiedziałam z pełną frustracją.
-Wyluzuj - odparł spokojnie. Jego spokój zaczął mi bardziej działać na nerwy. Ciekawe jak mam się wyluzować gdy jestem nie wiadomo gdzie, z kim i nie wiadomo jakie ma zamiary wobec mojej osoby. Jego osoba mnie zdekoncentrowała ponieważ śmiał się jak by coś brał.
-Co się śmiejesz ? - po moich słowach mężczyzna po prostu sobie wyszedł z pomieszczenia. Po jakiś pięciu minutach wrócił z jedzeniem.
-Mogę pójść do łazienki ? - spytałam.
-Niech się zastanowię - zaczął myśleć trochę to wyglądało śmiesznie ale mi wogule nie było do śmiechu. Jego myślenie trwało tylko chwile po czym odparł. -Tak.
-Dziękuję.
     Mężczyzna poszedł i zaczął mnie odwiązywać. Gdy byłam uwolniona mężczyzna zaprowadził mnie do łazienki, po czym wyją klucz z łazienki żebym się nie zamknęła i wyją klamkę od okna. Ja weszłam i od razu się pokierowałam do szafki niestety w pierwszej nic nie było, więc zajrzałam do drugiej zaczęłam grzebać i znalazłam jakieś leki. Na początku się zastanawiałam czy to zrobić przecież mam jeszcze dużo planów przed sobą, ale raz się żyje wyjęłam chyba z 6 tabletek, po czym je połknęłam. Gdy wszystko pozamykałam i było chyba wszytko tak jak wcześniej wyszłam.



                                                  ***




     Po paru godzinach zaczęłam się źle czuć bolałam mnie głowa i chciało mi się wymiotować. Mężczyzna po zjedzeniu śniadania sobie gdzieś wyszedł i dopiero teraz wrócił. Gdy mnie ujrzał z jego oczu dało się odczytać że chyba źle wyglądam, bo wyglądał jak by zobaczył ducha.
-Co ci jest ? - spytał po czym zaczął mi się przyglądać.
-Nic - odpowiedziałam.
-Jak to nic jesteś blada jak ściana - zaczął oglądać moje ręce.
- No i dobrze w końcu będziesz miał kłopoty z głowy - powiedziałam bez skruchy. Po tych tabletkach straciłam chyba świadomość co mówię.
-Coś wzięłaś ? - powiedział zdenerwowany.
-Nie - odpowiedziałam krótko.
-Przecież widzę że jesteś pod czegoś wpływem - powiedział.
-No i co że jestem nie powinno cię to obchodzić - mężczyzna wyszedł z pomieszczenia i gdzieś sobie poszedł tak jak zawsze, zaczęłam się nawet do tego przyzwyczajać. Po jakieś chwili usłyszałam śmiech, nagle pojawiła się jego sylwetka w futrynie i zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
-Co się śmiejesz ? - spytałam zdezorientowana.
-Chciałaś popełnić samobójstwo - mówił między napadami śmiechu. -Tabletkami z WITAMINAMI ? - śmiał się jak głupi, a ja czułam się głupio.
-Nie chciałam popełnić samobójstwa - prychnęłam.
-Wcale - powiedział z ironią. Postanowiłam że przemilczę tą wypowiedź.



                                                  ***




     Wieczorem gdy oprawca przyniósł mi kolację zjadłam wszystko bo byłam bardzo głodna.
Po kolacji mój oprawca zaczął się do mnie dobierać. Na początku opuszkami palców przejechał po moim ramieniu, a później zaczął mnie całować. Gdy oderwał się odemnie i odwiązał mi ręce od fotela a później znowu zawiązał tylko nadgarstki. On taki idiota nie dowiązał węzła więc miałam cień szansy. Chciałam krzyczeć ale nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku. Mój oprawca wziął mnie na ręce i położył na kanapie, po czym wszedł na kanapę górując nade mną znowu zaczął mnie całować pozbawiając przy tym mnie tchu. Chciałam zaczerpnąć powietrza otwierając instynktownie usta. Nie zdążyłam wziąć porządnego wdechu bo mężczyzna wtargnął językiem do moich ust. Po chwili zaczął schodzić pocałunkami w dół.
-Proszę przestań - powiedziałam z rozpaczą i desperacją w głosie.
     Mężczyzna momentalnie zamarł, podniósł głowę i spojrzał w moje zrozpaczone oczy. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez chwile. I nagle coś we mnie się odezwało, w sekundę pociągnęłam za skrawek materiału odsłaniając twarz oprawcy. Na naszych twarzach można było odczytać ogromny szok. Na jego dlatego ponieważ nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, a na mojej że nie spodziewałam się ujrzeć te twarz, tą twarz którą znałam.
Moim oprawcą okazał się być ....

_______________________________________________________________________

Nie wiem dlaczego ale ostatnio jakoś te rozdziały są bardzo krótkie, postaram się żeby kolejny był dłuży od tego. Bardzo dziękuję za te komentarze które bardzo mnie motywują.  Mam nadzieję że ten rozdział przypadnie wam do gustu.    
Pozdrawiam :)